Il primo re (2019)

Matteo Rovere chyba bardzo lubi Refna. Oglądając jego opowieść o założeniu Rzymu cały czas przypominał mi się "Valhalla Rising". Oba filmy celują w bycie widowiskami historycznymi i kontemplacyjnymi misteriami. Brutalizm scen batalistycznych przeplata się z wystudiowanym flegmatyzmem reszty opowieści. Ponure dźwięki, dużo ciszy - oto klucze estetyczne "Il primo re". Niestety zamku w moim sercu nie otworzyły.



Estetyka wykorzystywana przez reżysera robiła na mnie wrażenie tylko przez pierwsze kilkanaście minut. Kiedy jednak zrozumiałem, że - mimo sugestii - za formą nie kryje się żadna głębsza myśl, "Il primo re" szybko zaczęło tracić w moich oczach. Dywagacje na temat tego, czy Bóg istnieje i czy powinniśmy być posłuszni Jego woli, były puste i wcale nie zachęcały mnie do refleksji nad światem. Rovere zresztą zadowala się kilkoma zdaniami i sam porzuca ten wątek.

Film nie sprawdza się też na bardziej osobistym poziomie dramatu dwóch braci. Reżyserowi nie udaje się stworzyć przekonujących, skomplikowanych i niejednoznacznych portretów osobowościowych. Po pierwsze dlatego, że Romolo przez długi czas Rovere trzyma na dalekim drugim planie, przez co jako ważna postać dramatu nie bardzo istnieje. Remo z kolei ma kilka okazji do pokazania się z różnych stron. Jednak ani reżyser ani grający go Borghi nie byli w stanie stworzyć spójnego wizerunku tej osoby. Jest albo nietzscheańskim nihilistą albo pełnym współczucia i lojalności bratem, ale ma to charakter schizofrenicznego rozszczepienia. Przez to finał nie ma silnego wydźwięku emocjonalnego, a co za tym idzie całość po prostu wydała mi się pusta i mnie rozczarowała.

Jedyna rzecz, która naprawdę mi się spodobała, to łacina. Rzadko kiedy jest wykorzystywana w kinie, więc zawsze robi to na mnie wrażenie.

Ocena: 3

Komentarze

Chętnie czytane

One Last Thing (2018)

Paradise (2013)

Tracks (2013)

After Earth (2013)

Tonight I Strike (2013)