Extraction (2020)
Netflix zaczynał jako wysyłkowa wypożyczalnia. I "Tyler Rake: Ocalenie" odwołuje się do tamtych początków. Oglądając film przypomniały mi się czasy, kiedy chodziłem do wypożyczalni i w pakietach po kilka tytułów na raz brał sobie takie akcyjniaki na weekend do oglądania.
"Ocalenie" jest bowiem naprawdę niewyszukanym filmikiem. Główny bohater to oczywiście specjalista od misji niemożliwych, który jednak naznaczony jest tragedią. Jest też dzieciak, który został porwany i którego trzeba ocalić. Oczywiście misja przypada naszemu pozbawionemu chęci życia bohaterowi. W trakcie wykonywania zadania, które okaże się dużo bardziej skomplikowane, niż mógłby się spodziewać ktoś, kto nigdy nie oglądał akcyjniaków z wypożyczalni, nasz heros dostanie szansę, by znów stać się tym, kim urodził się, by być...
Gdyby nie pojawiające się nazwiska w czołówce, to nigdy nie wziąłby tego filmu za produkcję, za którą stoją najważniejsze osoby w Hollywood. "Tyler Rake: Ocalenie" to bowiem kino klasycznie VHS-owe. Nawet sceny akcji imitować mają to, jak je kręcono 20, 30 lat temu. Może właśnie dlatego nie do końca pasował mi Chris Hemsworth w głównej roli. Niby nie jest on najbardziej utalentowanym przystojniakiem na świecie, ale mimo wszystko brakuje mu tej toporności, którą charakteryzują się typowe gwiazdy kina akcji. Wydaje mi się, że gdyby któryś z drugoligowców jak Adkins lub Zaror wcieliłby się w rolę Rake'a, to łatwiej byłoby mi kupić ten cały film.
Ocena: 4
"Ocalenie" jest bowiem naprawdę niewyszukanym filmikiem. Główny bohater to oczywiście specjalista od misji niemożliwych, który jednak naznaczony jest tragedią. Jest też dzieciak, który został porwany i którego trzeba ocalić. Oczywiście misja przypada naszemu pozbawionemu chęci życia bohaterowi. W trakcie wykonywania zadania, które okaże się dużo bardziej skomplikowane, niż mógłby się spodziewać ktoś, kto nigdy nie oglądał akcyjniaków z wypożyczalni, nasz heros dostanie szansę, by znów stać się tym, kim urodził się, by być...
Gdyby nie pojawiające się nazwiska w czołówce, to nigdy nie wziąłby tego filmu za produkcję, za którą stoją najważniejsze osoby w Hollywood. "Tyler Rake: Ocalenie" to bowiem kino klasycznie VHS-owe. Nawet sceny akcji imitować mają to, jak je kręcono 20, 30 lat temu. Może właśnie dlatego nie do końca pasował mi Chris Hemsworth w głównej roli. Niby nie jest on najbardziej utalentowanym przystojniakiem na świecie, ale mimo wszystko brakuje mu tej toporności, którą charakteryzują się typowe gwiazdy kina akcji. Wydaje mi się, że gdyby któryś z drugoligowców jak Adkins lub Zaror wcieliłby się w rolę Rake'a, to łatwiej byłoby mi kupić ten cały film.
Ocena: 4
Komentarze
Prześlij komentarz