Zoe (2018)

Sam sobie jestem winny. Skoro po "Przebudzonych", "Nowości" i "Coś się kończy, coś się zaczyna" nie nauczyłem się, by szerokim łukiem omijać filmy Drake'a Doremusa, to zasługuję na to, żeby cierpieć. Jedynym usprawiedliwieniem jest to, że "Kochanek idealny" ma bardzo fajną obsadę. Ale poprzednie filmy reżysera też miały i nic dobrego z tego nie wyszło.



"Kochanek idealny" nie jest niczym nowym w dorobku Doremusa. To połączenie artystycznej imitacji z przerośniętym ego kogoś, komu wydaje się, że jest wizjonerem kina i zgrabne historie łączy z rozważaniami na Ważne Tematy. Nie zauważa więc, że w swoim postępowaniu jest śmieszny, bo wyważa drzwi, które już dawno zostały otworzone.

Historia Zoe i Cole'a to bowiem tak naprawdę bardzo klasyczna opowieść o ludziach, którzy zakochali się w sobie, choć teoretycznie nie powinni i mają problem z zaakceptowaniem tego. Kiedyś takie historie opowiadano o związkach białych i czarnoskórych bohaterów, do dziś robione są podobne historie o zwyczajnych chłopakach, którzy odkrywają, że podobają im się koledzy z klasy/pracy. Tu mamy opowieść o mężczyźnie, który musi zaakceptować to, że kocha kobietę-androida.

Obiekt miłości się zmienił, ale sam schemat historii wcale, czego Doremus jednak nie zauważa. Buduje więc swój film, jakby to był traktat filozoficzny o tym, co to znaczy być człowiekiem i gdzie kończy się autentyczne doświadczenie, a zaczyna syntetyczna symulacja. Jest więc cała masa scen o egzystencjalnym charakterze, ale z reżysera nie jest żaden intelektualista, więc nie ma w nich głębi ani znaczenia. Powiedziałbym nawet, że nie ma w nich pytań, które rzekomo Doremus stawia.

Jednak najgorsze jest to, że reżyser w ogóle nie ma ręki do opowiadania historii miłosnych. W żadnej ze scen nie czułem tego uczucia, które ponoć łączy bohaterów. Byłem za to świadkiem wielu o egzaltowanych dialogów wypowiadanych półszeptem oraz scen okraszonych muzyką elektroniczną mającą imitować głębokie doświadczenia egzystencjalne. "Kochanek idealny" to filmowa wydmuszka. Choć nawet nie to, bo wydmuszka mogłaby być ładną ozdobą, a w dziele Doremusa nawet estetyka jest symulowana.

Ocena: 3

Komentarze

Chętnie czytane

Hvítur, hvítur dagur (2019)

One Last Thing (2018)

Paradise (2013)

Tracks (2013)

Tonight I Strike (2013)