I'm Thinking of Ending Things (2020)
Kolejny w ostatnim czasie widziany przeze mnie filmy, który opowiada o fascynującej, pozornie nieskończonej mocy ludzkiego umysłu. Jednak Kaufman pokazuje, że choć ludzka wyobraźnia wiele może, naginając czasoprzestrzeń, obchodząc prawa przyczyny i skutku, ignorując logikę, nie znaczy to wcale, że podlega naszej kontroli, że możemy decydować o tym, co i jak jest kształtowane.
"Może pora z tym skończyć" jest opowieścią introspektywną. Nic, co oglądamy, nie ma miejsca w rzeczywistości. Postacie, miejsca, zdarzenia są tylko wspomnieniami tego, co kiedyś się wydarzyło. I jak to bywa ze wspomnieniami, szczególnie w przypadku osób, które być może są stare, cierpią na demencję lub pozostają zawieszone między życiem a śmiercią, nie mają one linearnego charakteru. Wiele z nich nie odzwierciedla nawet prawdziwych zdarzeń, lecz jest efektem naszych doświadczeń z różnego rodzaju narracjami: filmowymi, literackimi, naznaczonymi widzą z dziedziny sztuki, nauki.
Kaufman pokazuje nam życie nie takim, jakim ono jest, lecz takim, jakim go widzimy, spoglądając wstecz na nasze relacje z rodziną, z bliskimi osobami, gdy wspominamy kluczowe momenty, rozliczamy się z bólem, straconymi okazjami. I choć wszystko to ma niezwykle intymny, osobisty charakter, nigdy w pełni nie możemy być pewni tego, czy pamiętamy prawdę. Dlatego pojawia się dezorientacja, dlatego puste plamy zapełniają sceny z filmów, które zrobiły na nas wrażenie, dlatego szczególnie bolesne wspomnienia zostają zastąpione symbolicznymi, bezpieczniejszymi alternatywami.
"Może pora z tym skończyć" to klasyczna opowieść od Kaufmana. I choć pozornie jest mocno zakręcona, to jednak mnie wydała się jednym z prostszych jego dzieł. "Synekdocha, Nowy Jork" bardziej zamieszała mi w głowie, a "Anomalisa" mocniej zadziałała na moje emocje. Och, to wciąż jest bardzo dobry film, ale reżyserowi nie udało się zatrzeć wrażenia, że mam do czynienia z pewnym artystycznym konceptem. Zabrakło mi w tym wszystkim poczucia totalnej immersji.
Ocena: 7
"Może pora z tym skończyć" jest opowieścią introspektywną. Nic, co oglądamy, nie ma miejsca w rzeczywistości. Postacie, miejsca, zdarzenia są tylko wspomnieniami tego, co kiedyś się wydarzyło. I jak to bywa ze wspomnieniami, szczególnie w przypadku osób, które być może są stare, cierpią na demencję lub pozostają zawieszone między życiem a śmiercią, nie mają one linearnego charakteru. Wiele z nich nie odzwierciedla nawet prawdziwych zdarzeń, lecz jest efektem naszych doświadczeń z różnego rodzaju narracjami: filmowymi, literackimi, naznaczonymi widzą z dziedziny sztuki, nauki.
Kaufman pokazuje nam życie nie takim, jakim ono jest, lecz takim, jakim go widzimy, spoglądając wstecz na nasze relacje z rodziną, z bliskimi osobami, gdy wspominamy kluczowe momenty, rozliczamy się z bólem, straconymi okazjami. I choć wszystko to ma niezwykle intymny, osobisty charakter, nigdy w pełni nie możemy być pewni tego, czy pamiętamy prawdę. Dlatego pojawia się dezorientacja, dlatego puste plamy zapełniają sceny z filmów, które zrobiły na nas wrażenie, dlatego szczególnie bolesne wspomnienia zostają zastąpione symbolicznymi, bezpieczniejszymi alternatywami.
"Może pora z tym skończyć" to klasyczna opowieść od Kaufmana. I choć pozornie jest mocno zakręcona, to jednak mnie wydała się jednym z prostszych jego dzieł. "Synekdocha, Nowy Jork" bardziej zamieszała mi w głowie, a "Anomalisa" mocniej zadziałała na moje emocje. Och, to wciąż jest bardzo dobry film, ale reżyserowi nie udało się zatrzeć wrażenia, że mam do czynienia z pewnym artystycznym konceptem. Zabrakło mi w tym wszystkim poczucia totalnej immersji.
Ocena: 7
Komentarze
Prześlij komentarz