Cigare au miel (2020)
Oglądając ten film można dojść do wniosku, że najgorsze w życiu seksualnym kobiety jest to, że nie może się ono obyć bez mężczyzn (chyba że jest się lesbijką). Bohaterka filmu właśnie odkrywa swoją seksualność, zmysłowość, fizykalność. Niestety nie może tego czynić we własnym tempie, na własnych warunkach. Wokół niej cały czas krążą mężczyźni, którzy o cierpliwości nie mają pojęcia. Bohaterka więc im ulega. Czasem udaje jej się zachować przynajmniej resztki kontroli (jak w relacji Julienem, choć trudno uznać jej sposób na rozdziewiczenie jako coś, na co w optymalnych warunkach zgodziłaby się), w innych staje się niestety bezradną ofiarą. Życie dorastającej kobiety przypomina podróż przez labirynt pełen śmiertelnie niebezpiecznych pułapek. Można z niego wyjść o własnych siłach, ale raczej nie bez szwanku.
Aspekt dorastania bohaterki do bycia kobietą nie jest jedynym poruszanym w tym filmie, ale mnie to właśnie on spodobał się najbardziej. W tym kontekście bardzo fajnie wypada ścieżka dźwiękowa - dźwiękowa, ponieważ oprócz muzyki istotną rolę w budowaniu klimatu pełnią westchnienia i sapanie. Był to naprawdę świetny pomysł, dobrze wykorzystany przez reżyserkę.
"Cigare au miel" jest jednak również opowieścią o konflikcie cywilizacyjnym, który zdaje się być nieodzownym elementem życia wielopokoleniowych rodzin imigrantów. Bohaterka żyje w egzystencjalnej schizofrenii, w której może więcej, niż tradycyjna muzułmańska dziewczyna, ale dużo mniej od jej laickich francuskich rówieśniczek. Jej rodzice z jednej strony wspierają jej edukację i niezależność w myśleniu, a z drugiej strony nie ustają w wysiłkach znalezienia jej męża.
Jakby tego było mało, "Cigare au miel" chce być również opowieścią o konkretnym okresie w historii Algierii. Jest więc pełno scen odnoszących się do narastającej przemocy i fanatycznego terroru. Jednak te dwa aspekty filmu wypadają dużo słabiej od historii dorastania. Trącą propagandowością i stereotypami. Od święta pojawi się jakiś fajny dialog, ale w rzeczywistości w tych tematach rzecz "jedzie" na frazesach. Co niestety negatywnie wpływa na całość. Wydaje się bowiem zbędne na tle najciekawszych wątków.
Ocena: 6
Aspekt dorastania bohaterki do bycia kobietą nie jest jedynym poruszanym w tym filmie, ale mnie to właśnie on spodobał się najbardziej. W tym kontekście bardzo fajnie wypada ścieżka dźwiękowa - dźwiękowa, ponieważ oprócz muzyki istotną rolę w budowaniu klimatu pełnią westchnienia i sapanie. Był to naprawdę świetny pomysł, dobrze wykorzystany przez reżyserkę.
"Cigare au miel" jest jednak również opowieścią o konflikcie cywilizacyjnym, który zdaje się być nieodzownym elementem życia wielopokoleniowych rodzin imigrantów. Bohaterka żyje w egzystencjalnej schizofrenii, w której może więcej, niż tradycyjna muzułmańska dziewczyna, ale dużo mniej od jej laickich francuskich rówieśniczek. Jej rodzice z jednej strony wspierają jej edukację i niezależność w myśleniu, a z drugiej strony nie ustają w wysiłkach znalezienia jej męża.
Jakby tego było mało, "Cigare au miel" chce być również opowieścią o konkretnym okresie w historii Algierii. Jest więc pełno scen odnoszących się do narastającej przemocy i fanatycznego terroru. Jednak te dwa aspekty filmu wypadają dużo słabiej od historii dorastania. Trącą propagandowością i stereotypami. Od święta pojawi się jakiś fajny dialog, ale w rzeczywistości w tych tematach rzecz "jedzie" na frazesach. Co niestety negatywnie wpływa na całość. Wydaje się bowiem zbędne na tle najciekawszych wątków.
Ocena: 6
Komentarze
Prześlij komentarz