Unsound (2020)
"Niesłychane" świetnie wpisuje się w obecną dyskusję na temat reprezentacji różnych postaci w opowieściach filmowych. Obraz Iana Watsona pokazuje, że nie należy bać się tego słowa. Niestandardowi bohaterowie bowiem wcale nie oznaczają rewolucji w kinie. Przeciwnie, z ich udziałem mogą powstać naprawdę bardzo standardowe fabuły.
Najciekawsza w "Niesłychane" jest zdecydowania para głównych bohaterów. Ani Noah ani Finn nie są postaciami, które często mają szansę grać pierwsze skrzypce w filmowych opowieściach. Ich obecność działa odświeżająco i sprawia, że film robi nieco lepsze wrażenie, niż gdyby to była typowa biała heteronormatywna para. Bo niestety widać po filmie, że stoi za nim osoba o niewielkim kinowym doświadczeniu. "Niesłychane" jest straszliwie sztampowo opowiedzianą historią. Oto mamy dwie osoby, które wszystko różni. Mimo to między nimi niemal natychmiast zaiskrzyło. Uczucie początkowo rozwija się radośnie, ale w końcu musi nadejść punkt krytyczny, regulaminowa faza zerwania, bicia się z myślami i zrozumienia, co się w życiu naprawdę liczy. Koniec.
Film jest zrealizowany poprawnie. Reżyser to stary serialowy wyga, więc wie, jak się kręci fabuły. To, czego nie udało mu się osiągnąć, to tchnąć trochę magii w tę miłosną opowieść. Nie potrafił też znaleźć złotego środka pomiędzy propagandą a organicznym prezentowaniem problemów osób, które odbiegają od normy. Kiedy bohaterowie w dialogach poruszają te tematy, zbyt często ich wypowiedzi zmieniają się kazania. A szkoda, bo w sumie reżyser prezentuje ciekawy punkt widzenia, a pytanie o to, dlaczego niesłysząca mniejszość ma się dopasowywać do słyszącej większości, jest na tyle interesujące, że nawet żałowałem, iż nie poświęcono mu więcej miejsce w filmie.
Ostatecznie "Niesłychane" okazało się być jedynie przyjemnym filmidłem.
Ocena: 6
Najciekawsza w "Niesłychane" jest zdecydowania para głównych bohaterów. Ani Noah ani Finn nie są postaciami, które często mają szansę grać pierwsze skrzypce w filmowych opowieściach. Ich obecność działa odświeżająco i sprawia, że film robi nieco lepsze wrażenie, niż gdyby to była typowa biała heteronormatywna para. Bo niestety widać po filmie, że stoi za nim osoba o niewielkim kinowym doświadczeniu. "Niesłychane" jest straszliwie sztampowo opowiedzianą historią. Oto mamy dwie osoby, które wszystko różni. Mimo to między nimi niemal natychmiast zaiskrzyło. Uczucie początkowo rozwija się radośnie, ale w końcu musi nadejść punkt krytyczny, regulaminowa faza zerwania, bicia się z myślami i zrozumienia, co się w życiu naprawdę liczy. Koniec.
Film jest zrealizowany poprawnie. Reżyser to stary serialowy wyga, więc wie, jak się kręci fabuły. To, czego nie udało mu się osiągnąć, to tchnąć trochę magii w tę miłosną opowieść. Nie potrafił też znaleźć złotego środka pomiędzy propagandą a organicznym prezentowaniem problemów osób, które odbiegają od normy. Kiedy bohaterowie w dialogach poruszają te tematy, zbyt często ich wypowiedzi zmieniają się kazania. A szkoda, bo w sumie reżyser prezentuje ciekawy punkt widzenia, a pytanie o to, dlaczego niesłysząca mniejszość ma się dopasowywać do słyszącej większości, jest na tyle interesujące, że nawet żałowałem, iż nie poświęcono mu więcej miejsce w filmie.
Ostatecznie "Niesłychane" okazało się być jedynie przyjemnym filmidłem.
Ocena: 6
Komentarze
Prześlij komentarz