Атлантида (2019)
Oto smutna prawda: wojna nie kończy się wraz z podpisaniem traktatu pokojowego. Dla wielu ludzi trwa jeszcze miesiące, lata później. Często prowadzi wtedy do bardziej tragicznych rzeczy od tych, jakich ludzie ci doświadczyli na wojnie.
Tak jest w przypadku Siergieja i Iwana. Byli towarzysze broni teraz pracują w stalowni. Ich egzystencja jest pusta, wypełniona wspomnieniami śmierci, przemocy, nudy, niepewności. Siergiej jakoś odnalazł się w nowej rzeczywistości. Jego życie jest puste, każdy dzień to desperacka walka o przetrwanie, ale przynajmniej świetnie wpisuje się w otaczający go krajobraz. Mieszka bowiem w kraju całkowicie zniszczonym przez wojnę. Gleba jest toksyczna, woda niezdatna do picia. Błoto, pustka, szarość jak okiem sięgnąć. Kumpel Siergieja ma gorzej. Iwan nie potrafi utrzymywać pozorów normalności. Trzyma się kurczowo rzeczywistości, ale jego chwyt słabnie, aż w końcu traci siły, by żyć dalej.
"Atlantyda" to obraz fizycznego i psychicznego spustoszenia. To film mocno tendencyjny, ale estetycznie dobrze przemyślany. Podoba mi się to, jak reżyser operuje obrazem i industrialnymi dźwiękami. Świetnie buduje to klaustrofobiczny klimat osaczenia, braku nadziei, w której survival oznacza po prostu wzięcie kolejnego oddechu, powstanie z łóżka i wykonanie swoich obowiązków, a jeśli ma się ich za mało, to wymyślenie sobie dodatkowych.
Nie jest to film, który poleciłbym cierpiącym na depresję, bo po jego obejrzeniu osoby takie mogłyby dojść do wniosku, że najbardziej rozsądną rzeczą byłoby połknięcie paru opakowań żyletek (a fakt, że tych już chyba nigdzie nie można dostać, tylko pogłębiłby ich depresję).
Ocena: 7
Tak jest w przypadku Siergieja i Iwana. Byli towarzysze broni teraz pracują w stalowni. Ich egzystencja jest pusta, wypełniona wspomnieniami śmierci, przemocy, nudy, niepewności. Siergiej jakoś odnalazł się w nowej rzeczywistości. Jego życie jest puste, każdy dzień to desperacka walka o przetrwanie, ale przynajmniej świetnie wpisuje się w otaczający go krajobraz. Mieszka bowiem w kraju całkowicie zniszczonym przez wojnę. Gleba jest toksyczna, woda niezdatna do picia. Błoto, pustka, szarość jak okiem sięgnąć. Kumpel Siergieja ma gorzej. Iwan nie potrafi utrzymywać pozorów normalności. Trzyma się kurczowo rzeczywistości, ale jego chwyt słabnie, aż w końcu traci siły, by żyć dalej.
"Atlantyda" to obraz fizycznego i psychicznego spustoszenia. To film mocno tendencyjny, ale estetycznie dobrze przemyślany. Podoba mi się to, jak reżyser operuje obrazem i industrialnymi dźwiękami. Świetnie buduje to klaustrofobiczny klimat osaczenia, braku nadziei, w której survival oznacza po prostu wzięcie kolejnego oddechu, powstanie z łóżka i wykonanie swoich obowiązków, a jeśli ma się ich za mało, to wymyślenie sobie dodatkowych.
Nie jest to film, który poleciłbym cierpiącym na depresję, bo po jego obejrzeniu osoby takie mogłyby dojść do wniosku, że najbardziej rozsądną rzeczą byłoby połknięcie paru opakowań żyletek (a fakt, że tych już chyba nigdzie nie można dostać, tylko pogłębiłby ich depresję).
Ocena: 7
Komentarze
Prześlij komentarz