Berlin Alexanderplatz (2020)

Tego się zupełnie nie spodziewałem. Burhan Qurbani nie dał się w żaden sposób stłamsić wielkiej literaturze. Podszedł do niemieckiej klasyki bez kompleksów i stworzył absolutnie zaskakujący fresk o człowieczeństwie. Trzy godziny minęły mi w mgnieniu oka, będąc tak wspaniałą ucztą dla zmysłów, że poczułem rozczarowanie, kiedy pojawiły się napisy końcowe. Ja chciałem, żeby ta opowieść płynęła dalej.



"Berlin Alexanderplatz" w interpretacji Qurbaniego jest opowieścią o poczuciu winy. Ma ono moc sprawczą, tworząc i naginając rzeczywistość do swoich potrzeb. Ofiarą tej mocy jest Francis, który zamiast utonąć w morzu przeżył. To doświadczenie będzie mu ciążyć tak bardzo, że za wszelką cenę chce je wymazać. Wydaje mu się, że ucieczką jest powtarzana jak mantra chęć bycia dobrym. Nie rozumie, że przed konsekwencjami swoich czynów nie ucieknie, że pragnienie bycia kimś nie wymaże tego, kim jest i z czym musi się zmierzyć. Francis zupełnie nieświadomie wykarczował sobie swoje własne, prywatne piekło. Co więcej, w osobie Reinholda, znalazł swojego własnego diabła: kata, kusiciela. Reinhold jest wygodnym alter ego. Wszystko, czego Francis nie może w sobie zaakceptować, uosabia Reinhold. Stąd też pomimo cierpienia, jakie ten Francisowi zadaje, nie może go opuścić. Wolność jest możliwa tylko wtedy, kiedy Francis przestanie uciekać przed samym sobą. A jest tylko jeden sposób, by tak się stało...

Qurbani stworzył opowieść monumentalną, dotykającą najistotniejszych elementów ludzkiej egzystencji. Filmowy "Berlin Alexanderplatz" jest połączeniem biblijnych przypowieści i antycznych dramatów, w których losy ludzkie są niczym więcej jak nićmi w rękach Mojr. Ale reżyser nie stworzył tego monumentu z chłodnego marmuru. Nie czuć tu wcale ciężaru idei. Qurbani okazał się filmowcem niezwykle zmysłowym. Hipnotyzujące zdjęcia tworzą odurzającą atmosferę. To, w jaki sposób operuje dźwiękiem (np. oddechy), przyprawiało mnie o dreszcze zachwytu. Opowiadając o fundamentalnych dla człowieka rzeczach nie kryje się za racjonalnym umysłem, lecz działa na emocje. Jego film ma sobie zaskakującą delikatność, której w tego rodzaju opowieści w ogóle się nie spodziewałem.

Na oddzielną pochwałę zasługuje Albrecht Schuch. Jego Reinhold jest absolutnie genialnie poprowadzony. To postać całkowicie przerysowana, ale w żadnym momencie nie ociera się o karykaturę. Schuch jest jednocześnie przerażającym psychopatą i bezbronnym dzieckiem. Jest katem Francisa, ale jednocześnie w jego obecności dokonuje się w nim przemiana, która chyba nikogo tak bardzo nie przeraża, jak samego Reinholda. Schuch jest ewidentnie na fali wznoszące swojego talentu. To bowiem druga w tym roku jego świetna rola filmowa (pierwszą była ta w "Błędzie systemu").

Ocena: 10

Komentarze

Chętnie czytane

Hvítur, hvítur dagur (2019)

Daddy's Home 2 (2017)

One Last Thing (2018)

Paradise (2013)

Tracks (2013)