Funny Face (2020)
"Funny Face" spokojnie mógłby być puszczany jako double feature z wcześniejszym filmem Tima Suttona "Dark Night". Oba poruszają bowiem podobną tematykę, pokazując sfrustrowanych ludzi żyjących świecie, który nie daje zbyt wiele szans na lepsze życie.
Fabularnie "Funny Face" nie oferuje zbyt wiele. Większość ekranowego czasu spędzamy w towarzystwie muzułmanki i młodego mężczyzny, którzy włóczą się po mieście, tu coś zjedzą, tam coś kupią, a na koniec prześpią się w skradzionym samochodzie. Przerywnikami tej monotonii są scenki z życia developera, który teoretycznie jest czarnym charakterem opowieści. To on bowiem odpowiada za nakaz eksmisji, który otrzymali dziadkowie młodego mężczyzny będącego jednym z głównych bohaterów. W rzeczywistości jednak jego życie, choć może wygodniejsze i bardziej dekadenckie, jest równie puste, co pozostałej dwójki. Widzimy ludzi, którzy są na granicy wybuchu, dla których akt zniszczenia (nawet jeśli przyjmuje formę budowy parkingu) jest jedyną formą zaznaczenia, że istnieją, że mają na coś wpływ.
W "Dark Night" Sutton wydał mi się bardziej interesujący i lepiej uchwycił niewypowiedziane frustracje. Jednak "Funny Face" na swój sposób też jest interesujący, do tego oferujący ciekawy obraz Nowego Jorku, inny od tego, co znamy z filmów chociażby Allena.
Ocena: 6
Fabularnie "Funny Face" nie oferuje zbyt wiele. Większość ekranowego czasu spędzamy w towarzystwie muzułmanki i młodego mężczyzny, którzy włóczą się po mieście, tu coś zjedzą, tam coś kupią, a na koniec prześpią się w skradzionym samochodzie. Przerywnikami tej monotonii są scenki z życia developera, który teoretycznie jest czarnym charakterem opowieści. To on bowiem odpowiada za nakaz eksmisji, który otrzymali dziadkowie młodego mężczyzny będącego jednym z głównych bohaterów. W rzeczywistości jednak jego życie, choć może wygodniejsze i bardziej dekadenckie, jest równie puste, co pozostałej dwójki. Widzimy ludzi, którzy są na granicy wybuchu, dla których akt zniszczenia (nawet jeśli przyjmuje formę budowy parkingu) jest jedyną formą zaznaczenia, że istnieją, że mają na coś wpływ.
W "Dark Night" Sutton wydał mi się bardziej interesujący i lepiej uchwycił niewypowiedziane frustracje. Jednak "Funny Face" na swój sposób też jest interesujący, do tego oferujący ciekawy obraz Nowego Jorku, inny od tego, co znamy z filmów chociażby Allena.
Ocena: 6
Komentarze
Prześlij komentarz