Hope Gap (2019)
Dziwny to film. Kiedy po seansie sprawdzałem informacje o nim, ze zdumieniem odkryłem, że nie jest to adaptacja sztuki teatralnej. A przecież oglądając "Co przyniesie jutro" byłem o tym przekonany. Głównie za sprawą gry Annette Bening, której kreacja jest tak bardzo sceniczna, że trudno było mi w niej odnaleźć prawdziwą osobę.
Po chwili zastanowienia dochodzę jednak do wniosku, że Bening w ten sam sposób gra w niemal wszystkich ostatnich produkcjach filmowych. Czasami wypadała dzięki temu świetnie (w "Gwiazdy nie umierają w Liverpoolu" jest fenomenalna), częściej jednak wpisywała się w przerysowaną przeciętność.
Tak jest niestety tutaj. Większość dialogów brzmiała dla mnie zbyt wystudiowanie, bym uwierzył, że ktokolwiek może się w ten sposób komunikować z drugą osobą. Pierwsze kłótnie małżeńskie wypadają fałszywie, jakby obie strony zdawały sobie sprawę, że ktoś ich obserwuje i robili to dla nich.
Trochę szkoda, że to wrażenie zdominowało mój odbiór filmu, bo jest w tej opowieści wiele ciekawych pomysłów i elementów. Podoba mi się to, w jaki sposób potraktowano postać syna. Intrygująca wydała mi się myśl, że dla bohaterki miłość i bycie nieszczęśliwym idą w parze tak bardzo, że nie jest w stanie zaakceptować okazji, jaka się przed nią otwiera. W ogóle operowanie szarościami w miejsce łatwych podziałów na dobro i zło jest dużym plusem filmu. Ale niewystarczającym, bym zachwycił się całością.
Ocena: 5
Po chwili zastanowienia dochodzę jednak do wniosku, że Bening w ten sam sposób gra w niemal wszystkich ostatnich produkcjach filmowych. Czasami wypadała dzięki temu świetnie (w "Gwiazdy nie umierają w Liverpoolu" jest fenomenalna), częściej jednak wpisywała się w przerysowaną przeciętność.
Tak jest niestety tutaj. Większość dialogów brzmiała dla mnie zbyt wystudiowanie, bym uwierzył, że ktokolwiek może się w ten sposób komunikować z drugą osobą. Pierwsze kłótnie małżeńskie wypadają fałszywie, jakby obie strony zdawały sobie sprawę, że ktoś ich obserwuje i robili to dla nich.
Trochę szkoda, że to wrażenie zdominowało mój odbiór filmu, bo jest w tej opowieści wiele ciekawych pomysłów i elementów. Podoba mi się to, w jaki sposób potraktowano postać syna. Intrygująca wydała mi się myśl, że dla bohaterki miłość i bycie nieszczęśliwym idą w parze tak bardzo, że nie jest w stanie zaakceptować okazji, jaka się przed nią otwiera. W ogóle operowanie szarościami w miejsce łatwych podziałów na dobro i zło jest dużym plusem filmu. Ale niewystarczającym, bym zachwycił się całością.
Ocena: 5
Komentarze
Prześlij komentarz