The Surrogate (2020)
Zadziwiające, na czym twórcy filmowi potrafią się wyłożyć. "Surogatka" ma bowiem prostą historię i opiera się wyłącznie na emocjonalnych dylematach bohaterów. Wydawać by się mogło, że nie ma nic prostszego, jak po prostu towarzyszyć postaciom dramatu i obserwować ich zachowanie. Jak się jednak okazuje to, co Rumunom przychodzi bez większego trudu, dla Amerykanów jest nieosiągalnym celem.
A w każdym razie tak jest w przypadku reżysera "Surogatki". Jeremy Hersh chyba nie jest fanem powiedzenia "milczenie jest złotem". Jego filmowi naprawdę dobrze zrobiłoby, gdyby bohaterowie, a w szczególności tytułowa surogatka, dużo mniej mówili. Usta im się nie zamykają, gadają i gadają. Co gorsza, większość z tego co mówią, sprawdziłoby się na konkursie oratorskim, ale jako scenki z normalnego życia wypadają strasznie. Nieustające przemówienia rozważające za i przeciw bycia surogatką, donoszenia płodu, u którego wykryto wadę genetyczną, kto i jakie powinien mieć prawa do urodzonego dziecka w pewnym momencie stają się nie do wytrzymania. "Surogatka" wygląda raczej na reportaż serwisu informacyjnego niż pełnoprawna fabuła.
Rumuni na tego rodzaju gadulstwo na pewno by sobie nie pozwolili i skupiliby się bardziej na bohaterce, pozwalając jej zachowaniom i interakcjom mówić za siebie. Takie podejście podobałoby mi się dużo bardziej, szczególnie że główna bohaterka jest postacią, której warto się bliżej przyjrzeć. Szczerze mówiąc w prawdziwym życiu trzymałbym się od niej jak najdalej. Jej poziom empatii jest tak wysoki, że wydaje mi się podejrzany. Gdyby nie jej "problemy" w relacjach partnerskich, to byłaby zbyt doskonała, by być prawdziwą. Chętnie zobaczyłbym więc film będący jej pogłębionym portretem psychologicznym. Chciałbym dowiedzieć się, kim jest za tą maską wyrozumiałości i otwartości, co ukrywa, co ją ukształtowało i czego tak naprawdę potrzebuje.
Niestety zostałem wyłącznie z przemówieniami, na których wysłuchiwanie wcale nie miałem ochoty.
Ocena: 3
A w każdym razie tak jest w przypadku reżysera "Surogatki". Jeremy Hersh chyba nie jest fanem powiedzenia "milczenie jest złotem". Jego filmowi naprawdę dobrze zrobiłoby, gdyby bohaterowie, a w szczególności tytułowa surogatka, dużo mniej mówili. Usta im się nie zamykają, gadają i gadają. Co gorsza, większość z tego co mówią, sprawdziłoby się na konkursie oratorskim, ale jako scenki z normalnego życia wypadają strasznie. Nieustające przemówienia rozważające za i przeciw bycia surogatką, donoszenia płodu, u którego wykryto wadę genetyczną, kto i jakie powinien mieć prawa do urodzonego dziecka w pewnym momencie stają się nie do wytrzymania. "Surogatka" wygląda raczej na reportaż serwisu informacyjnego niż pełnoprawna fabuła.
Rumuni na tego rodzaju gadulstwo na pewno by sobie nie pozwolili i skupiliby się bardziej na bohaterce, pozwalając jej zachowaniom i interakcjom mówić za siebie. Takie podejście podobałoby mi się dużo bardziej, szczególnie że główna bohaterka jest postacią, której warto się bliżej przyjrzeć. Szczerze mówiąc w prawdziwym życiu trzymałbym się od niej jak najdalej. Jej poziom empatii jest tak wysoki, że wydaje mi się podejrzany. Gdyby nie jej "problemy" w relacjach partnerskich, to byłaby zbyt doskonała, by być prawdziwą. Chętnie zobaczyłbym więc film będący jej pogłębionym portretem psychologicznym. Chciałbym dowiedzieć się, kim jest za tą maską wyrozumiałości i otwartości, co ukrywa, co ją ukształtowało i czego tak naprawdę potrzebuje.
Niestety zostałem wyłącznie z przemówieniami, na których wysłuchiwanie wcale nie miałem ochoty.
Ocena: 3
Komentarze
Prześlij komentarz