Dinner in America (2020)
Punk wiecznie żywy? Chyba tak. W każdym razie twórcy "Kolacji po amerykańsku" świetnie czują ducha punka i nawet jeśli kultura ta umarła, to tu udało ją się wskrzesić.
Fabularnie film nie jest szczególnie oryginalny. Bohaterami jest dwójka outsiderów. Patty to młoda dziewczyna, która nie jest może zbyt rozgarnięta i nie za bardzo potrafi integrować się z rówieśnikami, przez co jest nieustannym obiektem drwin. Simon to chłopak, który porzucił swój dobrze ułożony dom i żyje w chaosie niepewności dnia następnego. W wolnych chwilach dorabia dilerką i podpala domy, przedmioty, kiedy poziom stresu mu wzrośnie.
Tę dwójkę połączy ślepy los. I pewnie na jednorazowym spotkaniu by się skończyło, gdyby nie muzyka punkowa. Tak się oto miło składa, że Patty jest wielką fanką undergroundowego zespołu. Simon zaś jest tego zespołu liderem, choć ukrywa przed światem swoją tożsamość. Bratnie dusze kontra wrogi im świat...
"Kolacja po amerykańsku" to kino energetyczne i chaotyczne. Są tu szalone pomysły i cała gama barwnych postaci. Perypetie pary bohaterów balansują na granicy absurdu, ale smaku całości dodają świetne epizody drugiego planu. Czuć młodzieżowy bunt, którego bohaterowie może nie potrafią ubrać w słowa, ale nie ma takiej potrzeby, kiedy kolejne sceny dają jasno do zrozumienia, przed czym uciekają.
Czasami co prawda włącza się tryb edukacyjny i sceny przybierają formę dość łopatologicznej krytyki drobnomieszczańskiego konsumpcjonizmu. Na szczęście twórcy zazwyczaj szybko się orientują, że rzecz zbacza w niepożądanym kierunku i serwują coś na tyle odjechanego, że od razu czułem się lepiej.
Ocena: 7
Fabularnie film nie jest szczególnie oryginalny. Bohaterami jest dwójka outsiderów. Patty to młoda dziewczyna, która nie jest może zbyt rozgarnięta i nie za bardzo potrafi integrować się z rówieśnikami, przez co jest nieustannym obiektem drwin. Simon to chłopak, który porzucił swój dobrze ułożony dom i żyje w chaosie niepewności dnia następnego. W wolnych chwilach dorabia dilerką i podpala domy, przedmioty, kiedy poziom stresu mu wzrośnie.
Tę dwójkę połączy ślepy los. I pewnie na jednorazowym spotkaniu by się skończyło, gdyby nie muzyka punkowa. Tak się oto miło składa, że Patty jest wielką fanką undergroundowego zespołu. Simon zaś jest tego zespołu liderem, choć ukrywa przed światem swoją tożsamość. Bratnie dusze kontra wrogi im świat...
"Kolacja po amerykańsku" to kino energetyczne i chaotyczne. Są tu szalone pomysły i cała gama barwnych postaci. Perypetie pary bohaterów balansują na granicy absurdu, ale smaku całości dodają świetne epizody drugiego planu. Czuć młodzieżowy bunt, którego bohaterowie może nie potrafią ubrać w słowa, ale nie ma takiej potrzeby, kiedy kolejne sceny dają jasno do zrozumienia, przed czym uciekają.
Czasami co prawda włącza się tryb edukacyjny i sceny przybierają formę dość łopatologicznej krytyki drobnomieszczańskiego konsumpcjonizmu. Na szczęście twórcy zazwyczaj szybko się orientują, że rzecz zbacza w niepożądanym kierunku i serwują coś na tyle odjechanego, że od razu czułem się lepiej.
Ocena: 7
Komentarze
Prześlij komentarz