Lapsis (2020)
Ktoś tu chciał chyba stworzyć ostrą krytykę Amazonu i podobnych korporacji, ale obawiał się potencjalnego pozwu o zniesławienie. Dlatego też ubrał fabułę w kostium science-fiction.
"Lapsis" pokazuje świat niedalekiej przyszłości, kiedy technologia kwantowa jest na wyciągnięcie ręki - dosłownie. Jednak ludzie wciąż są potrzebni, by budować infrastrukturę. Mamy więc cudownie zwodnicze reklamy obiecujące gigantyczne pensje za niewielki wysiłek, elastyczny czas pracy i dużo zdrowia dzięki przebywaniu na świeżym powietrzu. Praca rzeczywiście nie jest szczególnie skomplikowana. Przynajmniej na pierwszy rzut oka. Polega po prostu na chodzeniu i ciągnięciu ze sobą wózka z kablem. I tyle. Problem tkwi w szczegółach. Przerwy są wyliczane do minuty. Do motywowania pracowników służą roboty, które mogą "podkradać" ludziom trasy i w ten sposób pozbawiać ich całej wypłaty. Za wszystkie rzeczy i udogodnienia trzeba płacić franczyzowcom powiązanym z koncernem, więc zanim zgarnie się wypłatę, to spora jej część wraca do pracodawcy. Brzmi znajomo, prawda?
Poza krytyką wszechwładnych korporacji wyzyskujących proletariat, film ten niewiele ma do zaoferowania. No może jeszcze głównego bohatera, który mnie osobiście straszliwie irytował. Facet zachowuje się tak, jakby dopiero się narodził. Rozumiem, że może być nieco zacofany technologicznie (choć z pierwszych minut filmu wynikało jedynie, że jest przeciwnikiem kwantowych wynalazków, a nie wszystkiego). Nie kupuję jednak tego, jak koszmarnie naiwnym człowiekiem jest. Gdzie on się uchował przez te wszystkie lata? Z taką postawą, to powinien już dawno stracić całą kasę, dom i każdą pracę. Twórcy nie przekonali mnie do tej postaci, a przez to cała historia przeszła niejako obok mnie.
Ocena: 6
"Lapsis" pokazuje świat niedalekiej przyszłości, kiedy technologia kwantowa jest na wyciągnięcie ręki - dosłownie. Jednak ludzie wciąż są potrzebni, by budować infrastrukturę. Mamy więc cudownie zwodnicze reklamy obiecujące gigantyczne pensje za niewielki wysiłek, elastyczny czas pracy i dużo zdrowia dzięki przebywaniu na świeżym powietrzu. Praca rzeczywiście nie jest szczególnie skomplikowana. Przynajmniej na pierwszy rzut oka. Polega po prostu na chodzeniu i ciągnięciu ze sobą wózka z kablem. I tyle. Problem tkwi w szczegółach. Przerwy są wyliczane do minuty. Do motywowania pracowników służą roboty, które mogą "podkradać" ludziom trasy i w ten sposób pozbawiać ich całej wypłaty. Za wszystkie rzeczy i udogodnienia trzeba płacić franczyzowcom powiązanym z koncernem, więc zanim zgarnie się wypłatę, to spora jej część wraca do pracodawcy. Brzmi znajomo, prawda?
Poza krytyką wszechwładnych korporacji wyzyskujących proletariat, film ten niewiele ma do zaoferowania. No może jeszcze głównego bohatera, który mnie osobiście straszliwie irytował. Facet zachowuje się tak, jakby dopiero się narodził. Rozumiem, że może być nieco zacofany technologicznie (choć z pierwszych minut filmu wynikało jedynie, że jest przeciwnikiem kwantowych wynalazków, a nie wszystkiego). Nie kupuję jednak tego, jak koszmarnie naiwnym człowiekiem jest. Gdzie on się uchował przez te wszystkie lata? Z taką postawą, to powinien już dawno stracić całą kasę, dom i każdą pracę. Twórcy nie przekonali mnie do tej postaci, a przez to cała historia przeszła niejako obok mnie.
Ocena: 6
Komentarze
Prześlij komentarz