My Heart Can't Beat Unless You Tell It To (2020)
Brat i siostra pędzą samotny tryb życia. Cała ich egzystencja skupia się na opiekowaniu młodszym bratem. Cierpi on na wyjątkową "chorobę". Dwójka rodzeństwa radzi sobie z tym jak może. Ich relacje z innymi są ograniczone do minimum. Ona wymieni parę słów z klientami i pracownikami jadłodajni, w której pracuje. On najbliżej namiastki intymności jest, kiedy płaci prostytutce, by spędziła z nim godzinę swojego czasu. Resztę zajmuje im mordowanie ludzi. Bo ich brat do przeżycia potrzebuje ludzkiej krwi...
"Moje serce bije tylko, gdy mu każesz" pokazuje ludzi na granicy wyczerpania psychicznego. Nieustanne utrzymywanie status quo z każdą kolejną ofiarą dla starszego brata staje się trudniejsze. Cierpiący młodszy brat też ma dość zamknięcia w czterech ścianach mrocznego, dusznego domu. Reżyser minuta po minucie dociska bohaterów, wyczerpuje ich zasoby wytrzymałości i obserwuje, jak pustka egzystencjalna włącza w nich autodestrukcyjny zapalnik.
Na papierze wygląda to atrakcyjnie: fascynujące studium rodzinnych zależności, ponura wizja wyczerpania nieustanną opieką połączoną ze strachem i odrazą do samego siebie. Niestety reżyserowi nie udaje się zmienić tego w pełną niuansów, żyjącą historię. Relacje między trójką bohaterów przez większość filmu są topornie ociosane i kompletnie nie pogłębione. Jest tylko jedna scena, w które widać interesującą dynamikę, kiedy to siostra okazuje się dominującą osobą w tej grupie i jest niejako strażnikiem więziennym, a raczej kapo, w stosunku do pozostałej dwójki.
Reżyser najwięcej czasu poświęca Dwightowi, starszemu z braci. Ale nie chce kompletnie skupić się na jego perspektywie. Dlatego też jego niechęć do zabijania, pragnienie intymności są traktowane powierzchownie, jakby reżyser uważał, że samo uwzględnienie scen/dialogów sugerujących jego stan duch wystarczyło. W akcyjniaku czy czystym gatunkowo horrorze owszem więcej nie potrzeba, ale w dramacie skupionym na jednostkach jest to dużo za mało.
W efekcie "Moje serce bije tylko, gdy mu każesz" ciągnie się i ciągnie, ostatecznie donikąd nie prowadząc.
Ocena: 4
"Moje serce bije tylko, gdy mu każesz" pokazuje ludzi na granicy wyczerpania psychicznego. Nieustanne utrzymywanie status quo z każdą kolejną ofiarą dla starszego brata staje się trudniejsze. Cierpiący młodszy brat też ma dość zamknięcia w czterech ścianach mrocznego, dusznego domu. Reżyser minuta po minucie dociska bohaterów, wyczerpuje ich zasoby wytrzymałości i obserwuje, jak pustka egzystencjalna włącza w nich autodestrukcyjny zapalnik.
Na papierze wygląda to atrakcyjnie: fascynujące studium rodzinnych zależności, ponura wizja wyczerpania nieustanną opieką połączoną ze strachem i odrazą do samego siebie. Niestety reżyserowi nie udaje się zmienić tego w pełną niuansów, żyjącą historię. Relacje między trójką bohaterów przez większość filmu są topornie ociosane i kompletnie nie pogłębione. Jest tylko jedna scena, w które widać interesującą dynamikę, kiedy to siostra okazuje się dominującą osobą w tej grupie i jest niejako strażnikiem więziennym, a raczej kapo, w stosunku do pozostałej dwójki.
Reżyser najwięcej czasu poświęca Dwightowi, starszemu z braci. Ale nie chce kompletnie skupić się na jego perspektywie. Dlatego też jego niechęć do zabijania, pragnienie intymności są traktowane powierzchownie, jakby reżyser uważał, że samo uwzględnienie scen/dialogów sugerujących jego stan duch wystarczyło. W akcyjniaku czy czystym gatunkowo horrorze owszem więcej nie potrzeba, ale w dramacie skupionym na jednostkach jest to dużo za mało.
W efekcie "Moje serce bije tylko, gdy mu każesz" ciągnie się i ciągnie, ostatecznie donikąd nie prowadząc.
Ocena: 4
Komentarze
Prześlij komentarz