A Vigilante (2018)
Jest taki rodzaj komedii, który polega na tym, że wszystko opowiadane jest z poważną miną. Na pierwszy rzut oka nie można rozpoznać, że ma to nas śmieszyć. Poznajemy to po kontekście sytuacyjnym. Prezentowane wydarzenia mają bowiem absurdalnym przebieg. Postaci są nieprawdopodobnie przerysowane. Powaga okazuje się zasłoną dymną, za którą kryje się czysta radość. I choć sam tego humoru nie odnalazłem w "Strażniczce", to jednak podejrzewam, że ten film jest właśnie takim rodzajem komedii.
Tylko przy takim założeniu "Strażniczka" ma dla mnie jakikolwiek sens. To, co się tu dzieje, przekracza bowiem wszelkie granice absurdu. W żadnej minucie nie ma miejsca na oddech, na dystans. Wszystko jest tu maksymalnie poważne. "Strażniczka" jawi się jako studium zniszczonej duszy i walki o odzyskanie stabilności. Olivia Wilde daje tutaj tak skrajnie ekspresyjny popis zniszczonej psychiki, jakby była pewna, że rola zapewni jej Oscara. Rytm, poetyka, cisza, stonowanie wszystkiego wyraźnie sugerują, że to jest Sztuka, a nie kolejna przypowieść akcji o zemście.
Jednak stężenie powagi przekracza krytyczne wartości i zmienia "Strażniczkę" w jeden wielki bełt. Fabuła jest tak cienka, że żadne krzyki i ślinienie się Wilde nie zmieni tego w artystyczne złoto. Miejscami naprawdę trudno traktować film jak coś innego, jak tylko zupełnie nieśmieszną satyrę na akcyjniaki z Liamem Neesonem. Od kręcenia z niedowierzania głową rozbolała mnie szyja. Wilde jest dużo lepszą aktorką i nie zasłużyła na udział w czymś takim.
Ocena: 2
Tylko przy takim założeniu "Strażniczka" ma dla mnie jakikolwiek sens. To, co się tu dzieje, przekracza bowiem wszelkie granice absurdu. W żadnej minucie nie ma miejsca na oddech, na dystans. Wszystko jest tu maksymalnie poważne. "Strażniczka" jawi się jako studium zniszczonej duszy i walki o odzyskanie stabilności. Olivia Wilde daje tutaj tak skrajnie ekspresyjny popis zniszczonej psychiki, jakby była pewna, że rola zapewni jej Oscara. Rytm, poetyka, cisza, stonowanie wszystkiego wyraźnie sugerują, że to jest Sztuka, a nie kolejna przypowieść akcji o zemście.
Jednak stężenie powagi przekracza krytyczne wartości i zmienia "Strażniczkę" w jeden wielki bełt. Fabuła jest tak cienka, że żadne krzyki i ślinienie się Wilde nie zmieni tego w artystyczne złoto. Miejscami naprawdę trudno traktować film jak coś innego, jak tylko zupełnie nieśmieszną satyrę na akcyjniaki z Liamem Neesonem. Od kręcenia z niedowierzania głową rozbolała mnie szyja. Wilde jest dużo lepszą aktorką i nie zasłużyła na udział w czymś takim.
Ocena: 2
Komentarze
Prześlij komentarz