Lean on Pete (2017)
Andrew Haigh jest równie zagubionym reżyserem, co bohater filmu nastolatkiem. O ile jednak w przypadku bohatera jest to jeszcze zrozumiałe, w końcu musi sobie poradzić z osobistą tragedią, o tyle w przypadku Haigha trudno znaleźć równie wiarygodne usprawiedliwienie. Jego film to przecież rutynowa opowieść o dorastaniu połączona z kinem drogi.
Haigh nie wykazuje się polotem mieszając te dwie formy. Nie potrafi odnaleźć w swojej opowieści jakiegoś przewodniego motywu. Nie czytałem książki, ale jakoś łatwo jest mi sobie wyobrazić, że tam była nim żałoba. Reżyser jednak wolał podzielić film na kilka mniejszych części, które funkcjonują w zasadzie niezależnie od siebie. Każda z nich ma osobnych bohaterów i tylko główny protagonista pozostaje ich łącznikiem.
Poziom poszczególnych historyjek jest różny, ale w gruncie rzeczy wszystkie oscylują wokół poprawnej nijakości. To znaczy, że są na tyle dobrze zrobione, że na pierwszy rzut oka nie można się do nich przyczepić, ale też nie mają w sobie nic na tyle wyrazistego, by warto było je zapamiętać.
Koleje losów chłopaka są prezentowane w sposób łopatologiczny. Haigh próbuje surowością zmniejszyć dystans dzielący postać nastolatka od widzów, ale efekt jest mizerny, ponieważ nie potrafi pokazać wewnętrznej jego podróży. A bez tego losy bohatera jak i cała fabuła nie mają większego znaczenia i spływają po widzu jak woda po kaczce.
Ocena: 5
Haigh nie wykazuje się polotem mieszając te dwie formy. Nie potrafi odnaleźć w swojej opowieści jakiegoś przewodniego motywu. Nie czytałem książki, ale jakoś łatwo jest mi sobie wyobrazić, że tam była nim żałoba. Reżyser jednak wolał podzielić film na kilka mniejszych części, które funkcjonują w zasadzie niezależnie od siebie. Każda z nich ma osobnych bohaterów i tylko główny protagonista pozostaje ich łącznikiem.
Poziom poszczególnych historyjek jest różny, ale w gruncie rzeczy wszystkie oscylują wokół poprawnej nijakości. To znaczy, że są na tyle dobrze zrobione, że na pierwszy rzut oka nie można się do nich przyczepić, ale też nie mają w sobie nic na tyle wyrazistego, by warto było je zapamiętać.
Koleje losów chłopaka są prezentowane w sposób łopatologiczny. Haigh próbuje surowością zmniejszyć dystans dzielący postać nastolatka od widzów, ale efekt jest mizerny, ponieważ nie potrafi pokazać wewnętrznej jego podróży. A bez tego losy bohatera jak i cała fabuła nie mają większego znaczenia i spływają po widzu jak woda po kaczce.
Ocena: 5
Komentarze
Prześlij komentarz