Like a Boss (2020)
Z przyjaźnią jest jak ze wszystkim innym: musi żyć, a to oznacza zmianę. Nie może tkwić w miejscu. To, co funkcjonowało dekadę wcześniej, teraz może prowadzić do problemów, które przez jakiś czas daje się ignorować, ale w końcu doprowadzą do kryzysu. A ten może zniszczyć nie tylko to, co szkodliwe, ale również to, co wartościowe.
"Jak boss" to typowa komedia o przyjaciołach, którzy muszą dorosnąć, a to oznacza zrewidowanie dotychczasowego stylu życia. Ponieważ sami na to by nie wpadli, zostają do tego zmuszeni przez okoliczności. A że większość ludzi nie lubi wymuszonych zmian, więc stają okoniem, co prowadzi do konfliktów i chaosu. Twórcy filmu powielają powyższy schemat w nonszalancko bezrefleksyjny sposób. Jedynym wkładem własnym była zmiana płci bohaterów. Zamiast dwóch podstarzałych Piotrusiów Panów otrzymaliśmy ich żeński odpowiednik.
Jak na komedię kumpelską nie jest to rzecz najgorsza. Miejscami ma zabawne żarty, a Haddish i Byrne tworzą na tyle zgrany duet, że dają projektowi wystarczająco sporo energii, by ten się nie rozleciał. Problemem jest jednak brak fabuły. Narracja przez większość filmu leci na oparach. Twórcy w ekspresowym tempie przechodzą do kolejnych punktów scenariuszowego schematu. Nie ma tu miejsca na rozwój postaci, na zawiązanie akcji, która nie zostałaby po minucie zamknięta komediowym gagiem. Najbardziej daje się to we znaki w obowiązkowym kryzysie przyjaźni, który zawsze ma miejsce tuż przed wielkim finałem/pogodzeniem się. W "Jak boss" zanim jeszcze w pełni do widzów dotrze to, że przyjaciółki się pokłóciły tak bardzo, że prawdopodobnie nigdy już się nie spotkają, te zdołały się pogodzić. To poszło zdecydowanie za szybko. Zresztą cały film jest straszliwie krótki. Mam wrażenie, że ledwie spełnia normy, by móc być nazwanym pełnym metrażem. To sugeruje, że twórcy zbyt wielu komediowych pomysłów nie mieli. A to pozostawia wątpliwe wrażenie po sobie.
Ocena: 5
"Jak boss" to typowa komedia o przyjaciołach, którzy muszą dorosnąć, a to oznacza zrewidowanie dotychczasowego stylu życia. Ponieważ sami na to by nie wpadli, zostają do tego zmuszeni przez okoliczności. A że większość ludzi nie lubi wymuszonych zmian, więc stają okoniem, co prowadzi do konfliktów i chaosu. Twórcy filmu powielają powyższy schemat w nonszalancko bezrefleksyjny sposób. Jedynym wkładem własnym była zmiana płci bohaterów. Zamiast dwóch podstarzałych Piotrusiów Panów otrzymaliśmy ich żeński odpowiednik.
Jak na komedię kumpelską nie jest to rzecz najgorsza. Miejscami ma zabawne żarty, a Haddish i Byrne tworzą na tyle zgrany duet, że dają projektowi wystarczająco sporo energii, by ten się nie rozleciał. Problemem jest jednak brak fabuły. Narracja przez większość filmu leci na oparach. Twórcy w ekspresowym tempie przechodzą do kolejnych punktów scenariuszowego schematu. Nie ma tu miejsca na rozwój postaci, na zawiązanie akcji, która nie zostałaby po minucie zamknięta komediowym gagiem. Najbardziej daje się to we znaki w obowiązkowym kryzysie przyjaźni, który zawsze ma miejsce tuż przed wielkim finałem/pogodzeniem się. W "Jak boss" zanim jeszcze w pełni do widzów dotrze to, że przyjaciółki się pokłóciły tak bardzo, że prawdopodobnie nigdy już się nie spotkają, te zdołały się pogodzić. To poszło zdecydowanie za szybko. Zresztą cały film jest straszliwie krótki. Mam wrażenie, że ledwie spełnia normy, by móc być nazwanym pełnym metrażem. To sugeruje, że twórcy zbyt wielu komediowych pomysłów nie mieli. A to pozostawia wątpliwe wrażenie po sobie.
Ocena: 5
Komentarze
Prześlij komentarz