மாஸ்டர் (2021)
Jakże zazdroszczę mieszkańcom Indii, że mogą już pójść do kina i oglądać filmy na dużym ekranie. Szczególnie, że tamtejsi dystrybutorzy wiedzieli, co wpuścić na dobry początek. "Master" to pierwszorzędna rozrywka, która nie tylko wzmacnia nostalgię za kinowym doświadczeniem, ale też rozpala apetyt na więcej filmowej strawy.
"Master" zbudowane jest na bardzo prostym pomyśle starcia dwóch silnych charakterów. W zasadzie JD i Bhavani mogliby spokojnie zamienić się miejscami. Obaj są naznaczeni tragedią, każdy z nich ma silną (auto)destrukcyjną nutę i pokłada wiarę w siłę mięśni. W tym akurat wariancie JD nie przekroczył granicy i choć jest agentem chaosu, to jednak stoi po stronie szeroko rozumianego dobra. Bhavani posunął się za daleko. Jednak łatwo można zrozumieć, dlaczego uwierzył, iż w skorumpowanym świecie tylko człowiek bezwzględny może odnieść sukces.
Twórcy najpierw długo i perfekcyjnie celebrują obie postaci pokazując w pełnej krasie ich największe atuty. Świetnie na tym wychodzi Bhavani, który ma spore szanse zostać moim ulubionym złoczyńcą 2021 roku. Kiedy w końcu zaczyna się bezpośrednia konfrontacja, twórcy idą na całość tworząc epicką wizję starcia dwóch tytanów.
Dla osób mających dość mdłe pojęcie o indyjskiej kinematografii "Master" może być szokującym doświadczeniem. Z jednej strony mamy charakterystyczne dla większości rozrywkowych produkcji azjatyckich przerysowanie zachowań, szczególnie tych komediowych i emocjonalnych. Ale jest tu też bardzo dużo brutalności i okrucieństwa, na jakie nie poważyliby się Amerykanie kręcący blockbustery.
Przez większość czasu sposób opowiadania historii bardzo mi się podobał. Pierwsza część jest praktycznie idealna. Druga nie ma już podobnie równego poziomu. Zdarzały się przestoje i sceny, które budziły moje wątpliwości.
Niemniej jednak "Master" to kawał znakomitego kina rozrywkowego i pozostaje mi żałować, że nie zobaczyłem go w prawdziwym kinie.
Ocena: 8
"Master" zbudowane jest na bardzo prostym pomyśle starcia dwóch silnych charakterów. W zasadzie JD i Bhavani mogliby spokojnie zamienić się miejscami. Obaj są naznaczeni tragedią, każdy z nich ma silną (auto)destrukcyjną nutę i pokłada wiarę w siłę mięśni. W tym akurat wariancie JD nie przekroczył granicy i choć jest agentem chaosu, to jednak stoi po stronie szeroko rozumianego dobra. Bhavani posunął się za daleko. Jednak łatwo można zrozumieć, dlaczego uwierzył, iż w skorumpowanym świecie tylko człowiek bezwzględny może odnieść sukces.
Twórcy najpierw długo i perfekcyjnie celebrują obie postaci pokazując w pełnej krasie ich największe atuty. Świetnie na tym wychodzi Bhavani, który ma spore szanse zostać moim ulubionym złoczyńcą 2021 roku. Kiedy w końcu zaczyna się bezpośrednia konfrontacja, twórcy idą na całość tworząc epicką wizję starcia dwóch tytanów.
Dla osób mających dość mdłe pojęcie o indyjskiej kinematografii "Master" może być szokującym doświadczeniem. Z jednej strony mamy charakterystyczne dla większości rozrywkowych produkcji azjatyckich przerysowanie zachowań, szczególnie tych komediowych i emocjonalnych. Ale jest tu też bardzo dużo brutalności i okrucieństwa, na jakie nie poważyliby się Amerykanie kręcący blockbustery.
Przez większość czasu sposób opowiadania historii bardzo mi się podobał. Pierwsza część jest praktycznie idealna. Druga nie ma już podobnie równego poziomu. Zdarzały się przestoje i sceny, które budziły moje wątpliwości.
Niemniej jednak "Master" to kawał znakomitego kina rozrywkowego i pozostaje mi żałować, że nie zobaczyłem go w prawdziwym kinie.
Ocena: 8
Komentarze
Prześlij komentarz