Antigone (2019)
Pomysł na połączenie tematu uchodźców z dramatem Sofoklesa "Antygona" wydał mi się naprawdę intrygujący. A po tym, jak zachwycił mnie mający podobny punkt wyjścia "Berlin Alexanderplatz", byłem do tej kanadyjskiej produkcji nastawiony pozytywnie. I dość długo trzymałem się pazurami nadziei, że reżyserka ma coś ciekawego do powiedzenia tworząc taką mieszankę. Ostatecznie nie dałem rady. Przygniotła mnie pustka pozorowanego artyzmu.
Największą moją frustrację wzbudzała sama postać Antygony. Reżyserka wrzuciła ją w kostium antycznej bohaterki i najwyraźniej uznała, że to wszystko wyjaśnia. A zatem jak heroina z dramatu Sofoklesa tak i filmowa protagonistka stawia lojalność wobec rodziny ponad prawem stanowionym. Dlaczego prezentuje taką postawę? Na to pytanie już jednak nie znajdziemy przekonującej odpowiedzi. Reżyserka nie wnika bowiem w psychikę bohaterki. Nie widzimy też żadnej wewnętrznej batalii. Kiedy pojawiają się momenty testowania przekonań dziewczyny, reżyserka stawia na artystyczne kadry i zabawy montażowe. W efekcie tego filmowa Antygona staje się fanatyczką funkcjonującą w sposób kompletnie irracjonalny.
Problemem jest też to, że w filmowej wersji Antygona walczy o brata, który żyje. To stawia cały szereg pytań o jego postawę, o jego lojalność wobec rodziny. Wątek ten jednak nie jest w żaden sposób podjęty. Pojawia się więc znikąd w jednej z późniejszych scen i stanowi wyłącznie pretekst do tego, by pokazać rzadki moment wybuchu emocjonalnego Antygony (który jednak kończy się brakiem jakiejkolwiek refleksji).
W filmie pojawiają się też sceny pokazujące wpływ fanatyzmu Antygony na całe grupy. Ale i to jest przez reżyserkę prezentowane w sposób naiwny, bez jakiegoś głębszego zastanowienia. Mamy frazesy o social mediach, niczym nieuzasadnioną solidarność dziewczyn z ośrodka, wideoklip o wiralowym hicie graffiti.
Reżyserka za to dużo miejsca poświęca na tworzenie wizualnie atrakcyjnych zdjęć twarzy głównej bohaterki lub też na prezentację zgrabnych sekwencji montażowych mających nadać antycznej tragedii pozory współczesności. W moich oczach te zabiegi zmieniały jednak film w nadęte pozoranctwo i szukanie na siłę artyzmu tam, gdzie można to było osiągnąć po prostu przemyślaną konstrukcją bohaterki i stworzeniem prawdziwego dramatu jednostki ustawionej w sytuacji, w której żaden z dostępnych wyborów nie jest akceptowalny.
Ocena: 3
Największą moją frustrację wzbudzała sama postać Antygony. Reżyserka wrzuciła ją w kostium antycznej bohaterki i najwyraźniej uznała, że to wszystko wyjaśnia. A zatem jak heroina z dramatu Sofoklesa tak i filmowa protagonistka stawia lojalność wobec rodziny ponad prawem stanowionym. Dlaczego prezentuje taką postawę? Na to pytanie już jednak nie znajdziemy przekonującej odpowiedzi. Reżyserka nie wnika bowiem w psychikę bohaterki. Nie widzimy też żadnej wewnętrznej batalii. Kiedy pojawiają się momenty testowania przekonań dziewczyny, reżyserka stawia na artystyczne kadry i zabawy montażowe. W efekcie tego filmowa Antygona staje się fanatyczką funkcjonującą w sposób kompletnie irracjonalny.
Problemem jest też to, że w filmowej wersji Antygona walczy o brata, który żyje. To stawia cały szereg pytań o jego postawę, o jego lojalność wobec rodziny. Wątek ten jednak nie jest w żaden sposób podjęty. Pojawia się więc znikąd w jednej z późniejszych scen i stanowi wyłącznie pretekst do tego, by pokazać rzadki moment wybuchu emocjonalnego Antygony (który jednak kończy się brakiem jakiejkolwiek refleksji).
W filmie pojawiają się też sceny pokazujące wpływ fanatyzmu Antygony na całe grupy. Ale i to jest przez reżyserkę prezentowane w sposób naiwny, bez jakiegoś głębszego zastanowienia. Mamy frazesy o social mediach, niczym nieuzasadnioną solidarność dziewczyn z ośrodka, wideoklip o wiralowym hicie graffiti.
Reżyserka za to dużo miejsca poświęca na tworzenie wizualnie atrakcyjnych zdjęć twarzy głównej bohaterki lub też na prezentację zgrabnych sekwencji montażowych mających nadać antycznej tragedii pozory współczesności. W moich oczach te zabiegi zmieniały jednak film w nadęte pozoranctwo i szukanie na siłę artyzmu tam, gdzie można to było osiągnąć po prostu przemyślaną konstrukcją bohaterki i stworzeniem prawdziwego dramatu jednostki ustawionej w sytuacji, w której żaden z dostępnych wyborów nie jest akceptowalny.
Ocena: 3
Komentarze
Prześlij komentarz