Coda (2019)

"Koda" to opowieść o żałobie, o przemijaniu, o sztuce. To opowieść intymna, która zarazem chce być czymś uniwersalnym. Opowiadając osobistą historię bohatera, zarazem odnosi się do całego kulturowego dziedzictwa zachodniej cywilizacji sugerując, że zbudowana została ona z cegieł indywidualnych, intymnych doświadczeń.



Brzmi fantastycznie, prawda? Niestety "Koda" nie jest filmem nawet w połowie tak dobrym, jak można się tego było spodziewać. O "Kodzie" w zasadzie mogę powiedzieć jedynie tyle, że jest filmem ładnym. Patrick Stewart i Katie Holmes tworzą parę, na którą fajnie się patrzy. Zdjęcia są estetycznie atrakcyjne. Obcowanie z filmem jest więc przyjemnym doświadczeniem.

Ale tylko do momentu, w którym zaczniemy się zastanawiać, o czym "Koda" opowiada. Nagle okaże się, że relacje między bohaterami, które przecież będą miały głębokie konsekwencje, są w rzeczywistości płytkie. Prezentacja ma ukrywać to, jak wymuszone są filmowe więzi, jak nienaturalnie wypadają niektóre sceny. Bohaterowie dużo czasu spędzają wpatrując się w dal, jakby kontemplowali tajemnice życia. Czynią to jednak poza możliwościami odbioru widza. Oglądający pozostaje więc bez dostępu do tych głębokich przemyśleń, jakie są udziałem protagonistów (i chyba też twórcy). Widzimy jedynie efekt i konsekwencje w postaci zachowania ekranowych osób.

Zaskakująco mało satysfakcjonująco wypada również sfera muzyczna filmu. Zaskakująco, ponieważ "Koda" jest w dużej mierze opowieścią o muzyce, która w filmie niemal cały czas nam towarzyszy. A jednak w żadnym momencie nie miałem wrażenia, że jest równoprawnym protagonistą. Pozostała zagłuszaczem ciszy, ilustracją.

Ocena: 4

Komentarze

Chętnie czytane

Hvítur, hvítur dagur (2019)

One Last Thing (2018)

Paradise (2013)

Tracks (2013)

Funkytown (2011)