The Informer (2019)
"Trzy sekundy" to klasyczne kino sensacyjne. Jest główny bohater, nominalnie zły, ale w świecie pełnym złych on jest w miarę szlachetny, kieruje się zasadami i dla rodziny gotów jest niemal na wszystko. Są gangsterzy, którzy tym razem są większą niż zazwyczaj egzotyką, bo zamiast Rosjan, Serbów czy Albańczyków dostaliśmy Polaków. Możliwość oglądania polskich aktorów u boku gwiazd hollywoodzkich to rzadkość, choć ostatnio zdarza się coraz częściej. I są wreszcie tak zwani stróże prawa, którzy jednak często niewiele różnią się od gangsterów, mając gdzieś lojalność, gotowi zdradzić słabszych bez mrugnięcia okiem.
Di Stefano prowadzi narrację zgodnie z zasadami gatunku. Jego film zrobiony jest wzorcowo, czyli bez większych błędów, ale też bez szczególnie ciekawych, wychodzących poza szablon rozwiązań. Nic dziwnego. Największym problemem reżysera było zapewne upchnięcie wszystkich pomysłów fabularnych w mniej niż dwie godziny. Udało mu się to, ale kosztem samej historii. Jeszcze pierwszy akt jest w miarę rozbudowany. Potem robi się już tak ciasno, że kolejne elementy pojawiają w ekspresowym tempie. Od połowy filmu fabuła pędzi szybciej od Strusia Pędziwiatra. Realnym niebezpieczeństwem dla widza staje się to, że kiedy mrugnie, przegapi kolejny zwrot akcji.
Ta gęstość wątków lepiej sprawdziłaby się w modelu serialu limitowanego z dziesięcioma godzinnymi odcinkami. Wtedy można byłoby normalnie pokazać relacje pomiędzy postaciami. Jak choćby między Piotrkiem i Staszkiem, która ewidentnie nie jest typową relacją szef-podwładny. W serialu można byłoby kilka odcinków poświęcić na zagęszczanie akcji w czasie pobytu w więzieniu. A przede wszystkim można byłoby efektywnie wykorzystać wszystkie piętra skomplikowanej intrygi z policjantami, agentami, strażnikami więziennymi i gangami. Wersja kinowa wygląda po prostu na rozbudowane streszczenie.
Ocena: 6
Di Stefano prowadzi narrację zgodnie z zasadami gatunku. Jego film zrobiony jest wzorcowo, czyli bez większych błędów, ale też bez szczególnie ciekawych, wychodzących poza szablon rozwiązań. Nic dziwnego. Największym problemem reżysera było zapewne upchnięcie wszystkich pomysłów fabularnych w mniej niż dwie godziny. Udało mu się to, ale kosztem samej historii. Jeszcze pierwszy akt jest w miarę rozbudowany. Potem robi się już tak ciasno, że kolejne elementy pojawiają w ekspresowym tempie. Od połowy filmu fabuła pędzi szybciej od Strusia Pędziwiatra. Realnym niebezpieczeństwem dla widza staje się to, że kiedy mrugnie, przegapi kolejny zwrot akcji.
Ta gęstość wątków lepiej sprawdziłaby się w modelu serialu limitowanego z dziesięcioma godzinnymi odcinkami. Wtedy można byłoby normalnie pokazać relacje pomiędzy postaciami. Jak choćby między Piotrkiem i Staszkiem, która ewidentnie nie jest typową relacją szef-podwładny. W serialu można byłoby kilka odcinków poświęcić na zagęszczanie akcji w czasie pobytu w więzieniu. A przede wszystkim można byłoby efektywnie wykorzystać wszystkie piętra skomplikowanej intrygi z policjantami, agentami, strażnikami więziennymi i gangami. Wersja kinowa wygląda po prostu na rozbudowane streszczenie.
Ocena: 6
Komentarze
Prześlij komentarz