Fratelli unici (2014)
Sympatyczna, niezobowiązująca komedia, której jedynym celem jest sprawienie, by widz miło spędził czas. Fabuła nie ma w sobie nic specjalnego. Film opowiada historię rodziny, której członkowie nie są ze sobą w najlepszych relacjach. Dwójka braci praktycznie jest sobie obca. Jeden z nich jakiś czas temu stracił żonę, która teraz szykuje się do ponownego zamążpójścia i opiekuje się ich córką, z którą bohater nie utrzymuje kontaktu. I wtedy dochodzi do wypadku. Jego pamięć zostaje wymazana i musi się nim zająć brat. To spotkanie od nowa dwóch obcych sobie ludzi będzie okazją do odbudowy rodzinnych więzów.
Banał, prawda? Oczywiście. Ale tego rodzaju filmy powstają nie po to, by zaskakiwać widzów oryginalnymi fabułami. Tu liczą się aktorzy i to, jak bardzo potrafią sprawić, byśmy przejęli się wymyślnymi i przesadzonymi perypetiami bohaterów. A na tym polu "Fratelli unici" spisują się perfekcyjnie. Bova i Argentero są wulkanami energii, dzięki czemu postaci braci ogląda się po prostu świetnie. Czuć, że dobrze im jest razem na planie. Potrafią doskonale kłócić się ze sobą i jeszcze lepiej okazywać sobie niezdarnie braterską miłość.
Drugi plan też jest całkiem niezły, co w komediach jest zawsze bardzo istotne, bo kiedy główny wątek dostaje zadyszki, to uwagę widzów można przykuć czymś innym. Szczególnie dobrze radziła sobie Carolina Crescentini. Niewiele gorzej wypadła Miriam Leone.
"Fratelli unici" można potraktować jako wzorzec tego typu komedii. Jest to rzecz solidna pod każdym aspektem, ale pozostawia miejsce na ulepszenia, z których ktoś inny może skorzysta tworząc film ponadczasowy.
Ocena: 7
Banał, prawda? Oczywiście. Ale tego rodzaju filmy powstają nie po to, by zaskakiwać widzów oryginalnymi fabułami. Tu liczą się aktorzy i to, jak bardzo potrafią sprawić, byśmy przejęli się wymyślnymi i przesadzonymi perypetiami bohaterów. A na tym polu "Fratelli unici" spisują się perfekcyjnie. Bova i Argentero są wulkanami energii, dzięki czemu postaci braci ogląda się po prostu świetnie. Czuć, że dobrze im jest razem na planie. Potrafią doskonale kłócić się ze sobą i jeszcze lepiej okazywać sobie niezdarnie braterską miłość.
Drugi plan też jest całkiem niezły, co w komediach jest zawsze bardzo istotne, bo kiedy główny wątek dostaje zadyszki, to uwagę widzów można przykuć czymś innym. Szczególnie dobrze radziła sobie Carolina Crescentini. Niewiele gorzej wypadła Miriam Leone.
"Fratelli unici" można potraktować jako wzorzec tego typu komedii. Jest to rzecz solidna pod każdym aspektem, ale pozostawia miejsce na ulepszenia, z których ktoś inny może skorzysta tworząc film ponadczasowy.
Ocena: 7
Komentarze
Prześlij komentarz