Mientras dure la guerra (2019)
Kiedyś Miguel de Unamuno był wielkim wojownikiem słowa. Przeciwnik zarówno monarchii jak i komunistów nie bał się wygłaszać swoich poglądów. Narażał się na niebezpieczeństwo. Teraz, cieszy się sławą i szacunkiem zwolenników republiki. Jest stary i nie ma chęci ani sił, by walczyć o swoje. A jednak los nie pozwoli mu osiąść na laurach. Właśnie wykuwa się nowy ustrój państwa, oparty na chrześcijańskim faszyzmie Franco. De Unamuno bagatelizuje to, co się wokół niego dzieje. Nie potrafi zaakceptować, że ci, którzy uznają go za ideologicznego sojusznika, w rzeczywistości wypaczają jego poglądy. Nie chce ich publicznie potępić, bo mogłoby to być poczytane za wspieranie komunistów, których szczerze nie cierpi. Czy zdąży wyrwać się z inercji na czas?
To mógł i powinien być intrygujący dramat historyczny z silnym wątkiem psychologicznym. Po Amenábarze spodziewałem się wnikliwego spojrzenia na tragedię jednostki, która jest świadkiem tego, jak jej własne słowa zostają przekute w broń masowej zagłady. A przecież nie przestał wierzyć w słowa, które wypowiadał. Jak pogodzić intelektualną integralność z brutalną rzeczywistością?
Niestety hiszpański reżyser zaproponował mi gładki dramat historyczny pełen powierzchownych analiz i efekciarskiego, lecz w gruncie rzeczy pustego konfliktu moralnego. De Unamuno jest postacią nijaką, która funkcjonuje w filmie wyłącznie za sprawą dobrej gry Karry Elejaldy. A i tak ciekawiej wypada wątek wewnętrznych rozgrywek w wojskowym dowództwie, które doprowadziły do przejęcia pełnej władzy przez Franco. Szczerze mówiąc film o tym chyba bardziej by mi przypadł do gustu.
Ocena: 5
To mógł i powinien być intrygujący dramat historyczny z silnym wątkiem psychologicznym. Po Amenábarze spodziewałem się wnikliwego spojrzenia na tragedię jednostki, która jest świadkiem tego, jak jej własne słowa zostają przekute w broń masowej zagłady. A przecież nie przestał wierzyć w słowa, które wypowiadał. Jak pogodzić intelektualną integralność z brutalną rzeczywistością?
Niestety hiszpański reżyser zaproponował mi gładki dramat historyczny pełen powierzchownych analiz i efekciarskiego, lecz w gruncie rzeczy pustego konfliktu moralnego. De Unamuno jest postacią nijaką, która funkcjonuje w filmie wyłącznie za sprawą dobrej gry Karry Elejaldy. A i tak ciekawiej wypada wątek wewnętrznych rozgrywek w wojskowym dowództwie, które doprowadziły do przejęcia pełnej władzy przez Franco. Szczerze mówiąc film o tym chyba bardziej by mi przypadł do gustu.
Ocena: 5
Komentarze
Prześlij komentarz