Between Love & Goodbye (2008)
Nieromantyczna opowieść o romantycznej miłości. Kyle i Marcel są stworzeni dla siebie. A w każdym razie tak im się wydaje. To była miłość od pierwszego wejrzenia i szybko przerodziła się w związek, który wyglądał na zdolny przenosić góry. Niestety bohaterowie przekonają się na własnej skórze, że miłość nie wszystko wybaczy.
Ten film należy do jednych z pierwszych, jakie wyreżyserował Casper Andreas. Poprzedni pochodzący z tego okresu był słaby i ten niestety trzyma podobnie niski poziom. Późniejsze filmy, choć też miejscami zawodzą, były jednak znacznie lepsze.
W tym przypadku słabością jest przede wszystkim gra aktorska. Nikt z obsady nie radził sobie z pokazywaniem intensywnych emocji. Kiedy próbowali być zawzięci, wściekli lub zdesperowani, wyglądali tak, jakby koncentrowali się, by nie zrobić w majtki podczas ostrego ataku biegunki. Nie pomaga fakt, że większość dialogów jest przerażająco topornych, a sam reżyser nie do końca wie, jak równoważyć poszczególne elementy. Całość więc raz dramatycznie wykracza poza wszelkie rejestry, by potem popaść w totalny marazm.
A szkoda, bo sama historia jest ciekawa. I bardzo życiowa. Andreas ściera romantyczne wyobrażenie o miłości z twardą rzeczywistością. Doskonałym pomysłem była postać April/Cole'a. To świetny przykład wampirycznej jednostki, która wprowadza niezgodę nawet w najbardziej harmonijną relację. Podobało mi się, jak postępowała erozja związku i że była możliwa wyłącznie dlatego, że sama miłość nie wygasła, został jedynie zdeformowany jej odbiór. Można było darować sobie rzewny finał, ale ogólnie fabularny pomysł był pierwszorzędny. Niestety zbyt ambitny dla Andreasa-reżysera.
Ocena: 3
Ten film należy do jednych z pierwszych, jakie wyreżyserował Casper Andreas. Poprzedni pochodzący z tego okresu był słaby i ten niestety trzyma podobnie niski poziom. Późniejsze filmy, choć też miejscami zawodzą, były jednak znacznie lepsze.
W tym przypadku słabością jest przede wszystkim gra aktorska. Nikt z obsady nie radził sobie z pokazywaniem intensywnych emocji. Kiedy próbowali być zawzięci, wściekli lub zdesperowani, wyglądali tak, jakby koncentrowali się, by nie zrobić w majtki podczas ostrego ataku biegunki. Nie pomaga fakt, że większość dialogów jest przerażająco topornych, a sam reżyser nie do końca wie, jak równoważyć poszczególne elementy. Całość więc raz dramatycznie wykracza poza wszelkie rejestry, by potem popaść w totalny marazm.
A szkoda, bo sama historia jest ciekawa. I bardzo życiowa. Andreas ściera romantyczne wyobrażenie o miłości z twardą rzeczywistością. Doskonałym pomysłem była postać April/Cole'a. To świetny przykład wampirycznej jednostki, która wprowadza niezgodę nawet w najbardziej harmonijną relację. Podobało mi się, jak postępowała erozja związku i że była możliwa wyłącznie dlatego, że sama miłość nie wygasła, został jedynie zdeformowany jej odbiór. Można było darować sobie rzewny finał, ale ogólnie fabularny pomysł był pierwszorzędny. Niestety zbyt ambitny dla Andreasa-reżysera.
Ocena: 3
Komentarze
Prześlij komentarz