Valley Girl (2020)
Kino młodzieżowe i pożywka dla nostalgii za latami 80. w jednym. Karkołomne połączenie, bo dla młodych odbiorców wątek nostalgiczny nie za działa, skoro jeszcze wtedy nie było ich na świecie. Z kolei ci, którzy chętnie przypomnieliby sobie wyobrażenie o latach 80., zostaną odstraszeni naiwną historyjką dziewczyny z dobrej rodziny, która zakochuje się w "złym chłopaku".
W efekcie jest to produkcja śmieciowa, która nikogo nie zadowoli. Historia jest głupiutka, choć miała potencjał. Twórcy zauważają, że główna bohaterka decydując się na chłopaka z innego środowiska wpada tak naprawdę z deszczu pod rynnę. W pierwszym związku była tylko ładną ozdobą, której zadaniem było dostosować się do oczekiwań jej chłopaka. W nowym związku postępuje tak samo, tylko w innym otoczeniu. Niestety poza zauważeniem podobieństwa twórcy nic więcej z tym nie zrobili, stracili więc okazję na opowiedzenie historii młodej kobiety, która uczy się niezależności i samodzielności.
Same lata 80. też średnio w tym filmie wyglądają. Przynajmniej dla mnie. To nie jest moje wyobrażenie tamtej epoki. Mnie stylizacje przypominały filmowe latach 50. i 60. w produkcjach z lat 80. Dotyczy to przede wszystkim zachowania się młodzieży z dobrych domów i ich strojów. Trochę przywodziło mi to na myśl oryginalny "Lakier do włosów" i grzeczne dzieci, które odkrywają taneczną kulturę czarnych Amerykanów. Tyle że tu wszystko jest syntetyczne, landrynkowe i w gruncie rzeczy nudne.
Najciekawiej wypada warstwa muzyczna, bo twórcom udało się zdobyć prawa do całkiem sporej liczby hitów z lat 80. Niemniej jednak w większości przypadków nie potrafili ich w pełni wykorzystać. Pod tym względem "Dziewczyna z doliny" wygląda na ubogą kuzynkę serialu "Glee".
Ocena: 4
W efekcie jest to produkcja śmieciowa, która nikogo nie zadowoli. Historia jest głupiutka, choć miała potencjał. Twórcy zauważają, że główna bohaterka decydując się na chłopaka z innego środowiska wpada tak naprawdę z deszczu pod rynnę. W pierwszym związku była tylko ładną ozdobą, której zadaniem było dostosować się do oczekiwań jej chłopaka. W nowym związku postępuje tak samo, tylko w innym otoczeniu. Niestety poza zauważeniem podobieństwa twórcy nic więcej z tym nie zrobili, stracili więc okazję na opowiedzenie historii młodej kobiety, która uczy się niezależności i samodzielności.
Same lata 80. też średnio w tym filmie wyglądają. Przynajmniej dla mnie. To nie jest moje wyobrażenie tamtej epoki. Mnie stylizacje przypominały filmowe latach 50. i 60. w produkcjach z lat 80. Dotyczy to przede wszystkim zachowania się młodzieży z dobrych domów i ich strojów. Trochę przywodziło mi to na myśl oryginalny "Lakier do włosów" i grzeczne dzieci, które odkrywają taneczną kulturę czarnych Amerykanów. Tyle że tu wszystko jest syntetyczne, landrynkowe i w gruncie rzeczy nudne.
Najciekawiej wypada warstwa muzyczna, bo twórcom udało się zdobyć prawa do całkiem sporej liczby hitów z lat 80. Niemniej jednak w większości przypadków nie potrafili ich w pełni wykorzystać. Pod tym względem "Dziewczyna z doliny" wygląda na ubogą kuzynkę serialu "Glee".
Ocena: 4
Komentarze
Prześlij komentarz