ADN (2020)
"DNA" przypomina trochę mandalę tworzoną z kolorowych ziarenek piasku. Jego siłą są bowiem poszczególne sceny, które potrafią złapać za serce, które zdają się tak prawdziwe, że zapominałem, iż są po prostu fikcją odegraną przed kamerami. Świetna sekwencja pogrążonego w żałobie wnuczka. Genialna rozmowa, w której córka z jednej strony mówi matce, że ją kocha, z drugiej, że nie znosi jej dotyku. Podobały mi się scenki z życia rodziny, ich kłótnie, podobieństwa w zachowaniu i charakterologiczne kontrasty. Oglądając "DNA" naprawdę miałem wrażenie, że reżyserce udało się uchwycić prawdziwe życie.
Jednak film Maïwenn to również opowieść o konkretnej emocjonalnej podróży zagubionej jednostki, która w galimatiasie wspólnego dziedzictwa próbuje się odnaleźć, która potrzebuje określi kim jest, jako wynik końcowy życiorysów swoich przodków. I ta część wypada słabiej. Reżyserka świetnie radzi sobie ze stanami emocjonalnymi tu i teraz, z interakcjami, ale już szerszy plan motywacyjny gdzieś się gubi. Widzimy, jak bohaterka ukrywa swoje błękitne oczy, jak kurczowo trzyma się algierskich, islamskich korzeni. A jednak jest w tym jakiś defekt. Mniej wygląda to na rzeczywistą potrzebę postaci, a bardziej na fabularną konieczność. To umniejszało trochę bohaterkę, która w moich oczach stawała się przez to mniej ciekawa od innych, równie niedoprecyzowanych postaci, które jednak rzadziej pojawiały się na ekranie, więc puste plamy zamiast frustrować w ich przypadku intrygowały.
W ogólnym rozrachunku wygrał jednak klimat intymnej opowieści. "DNA" to kolejny w ostatnim czasie francuski film, który emocjonalnie zrobił na mnie spore wrażenie.
Ocena: 7
Jednak film Maïwenn to również opowieść o konkretnej emocjonalnej podróży zagubionej jednostki, która w galimatiasie wspólnego dziedzictwa próbuje się odnaleźć, która potrzebuje określi kim jest, jako wynik końcowy życiorysów swoich przodków. I ta część wypada słabiej. Reżyserka świetnie radzi sobie ze stanami emocjonalnymi tu i teraz, z interakcjami, ale już szerszy plan motywacyjny gdzieś się gubi. Widzimy, jak bohaterka ukrywa swoje błękitne oczy, jak kurczowo trzyma się algierskich, islamskich korzeni. A jednak jest w tym jakiś defekt. Mniej wygląda to na rzeczywistą potrzebę postaci, a bardziej na fabularną konieczność. To umniejszało trochę bohaterkę, która w moich oczach stawała się przez to mniej ciekawa od innych, równie niedoprecyzowanych postaci, które jednak rzadziej pojawiały się na ekranie, więc puste plamy zamiast frustrować w ich przypadku intrygowały.
W ogólnym rozrachunku wygrał jednak klimat intymnej opowieści. "DNA" to kolejny w ostatnim czasie francuski film, który emocjonalnie zrobił na mnie spore wrażenie.
Ocena: 7
Komentarze
Prześlij komentarz