Seberg (2019)
Oto dowód na to, jakie są zgubne skutki tego, kiedy jedyną motywacją twórców do nakręcenia filmu jest to, że historia wyjściowa jest fajna. W przypadku Jean Seberg to jest oczywiście prawda: aktorka, aktywistka, ofiara systemowej inwigilacji. Jednak filmowo jest to za mało. Potrzeba było czegoś więcej, jakiegoś punktu skupienia, pomysłu na to jak tę opowieść "ugryźć".
Można więc było skupić się na samej Seberg. Na jej początkowej naiwności i obsesyjnej wręcz potrzebie udzielania się w walkę o prawa obywatelskie. Trzeba jednak było się wtedy wgryźć w temat. Przyjrzeć się jej motywacjom, potrzebom, skupić na jej działalności. Tymczasem w filmie temat został maksymalnie spłycony i nawet tak fajne pomysły, jak rozpoczęcie opowieści od sceny ze "Świętej Joanny", która mogła stać się kluczem interpretacyjnym, nie są tu w jakikolwiek sposób wykorzystane.
Sporo miejsca poświęca się w filmie temu, jak niszczona była Seberg przez FBI. To również mogło stać się świetnym przyczynkiem do opowieści o druzgocącym starciu państwa i jednostki. Ale i to twórcy podają bezrefleksyjnie. Nie potrafią w przekonujący sposób pokazać, jak była Seberg niszczona i dlaczego tak mocno inwigilacja dawała się jej we znaki, podczas gdy tysiące osób w podobnej sytuacji radziło sobie lepiej.
Najgorsze jest jednak wciśnięcie do fabuły wątku dobrego agenta. Nie ma dla niego za bardzo miejsca, nie jest do niczego potrzebny, a jednak co chwilę twórcy do niego wracają. Czynią to jednak bez rozbudowy postaci, bez nawiązania ciekawych relacji, bez scen, które mogłyby przekonać, dlaczego zachowywał się tak, jak się zachowywał.
"Seberg" bronią więc detale i miejscami niezłe aktorstwo Stewart. Nie mogło to jednak uratować całości przed byciem sporym rozczarowaniem.
Ocena: 4
Można więc było skupić się na samej Seberg. Na jej początkowej naiwności i obsesyjnej wręcz potrzebie udzielania się w walkę o prawa obywatelskie. Trzeba jednak było się wtedy wgryźć w temat. Przyjrzeć się jej motywacjom, potrzebom, skupić na jej działalności. Tymczasem w filmie temat został maksymalnie spłycony i nawet tak fajne pomysły, jak rozpoczęcie opowieści od sceny ze "Świętej Joanny", która mogła stać się kluczem interpretacyjnym, nie są tu w jakikolwiek sposób wykorzystane.
Sporo miejsca poświęca się w filmie temu, jak niszczona była Seberg przez FBI. To również mogło stać się świetnym przyczynkiem do opowieści o druzgocącym starciu państwa i jednostki. Ale i to twórcy podają bezrefleksyjnie. Nie potrafią w przekonujący sposób pokazać, jak była Seberg niszczona i dlaczego tak mocno inwigilacja dawała się jej we znaki, podczas gdy tysiące osób w podobnej sytuacji radziło sobie lepiej.
Najgorsze jest jednak wciśnięcie do fabuły wątku dobrego agenta. Nie ma dla niego za bardzo miejsca, nie jest do niczego potrzebny, a jednak co chwilę twórcy do niego wracają. Czynią to jednak bez rozbudowy postaci, bez nawiązania ciekawych relacji, bez scen, które mogłyby przekonać, dlaczego zachowywał się tak, jak się zachowywał.
"Seberg" bronią więc detale i miejscami niezłe aktorstwo Stewart. Nie mogło to jednak uratować całości przed byciem sporym rozczarowaniem.
Ocena: 4
Komentarze
Prześlij komentarz