Tipografic Majuscul (2020)
Radu Jude najwyraźniej zainspirował się Siergiejem Łoźnicą i postanowił przypomnieć czasy totalitarne wykorzystując do tego materiały źródłowe. Rumun stworzył jednak rzecz dużo przystępniejszą. Łoźnica po prostu pozwalał mówić same za siebie. W takim "Pogrzebie Stalina" czy "Procesie" nie było żadnego kontekstu, żadnego komentarza, były tylko zdjęcia archiwalne. Reszta zostawała w rękach odbiorcy. Bez pewnego podstawowego zakresu wiedzy intencje reżysera pozostawały nieczytelne.
Jude ułatwia odbiór budując oczywisty kontekst. Materiały z kronik filmowych i programów telewizyjnych przeplatane są więc inscenizacjami, w których aktorzy deklamują teksty wyjęte z akt tajnej policji. Akta dotyczą młodego chłopaka, który w 1981 roku na murach wypisywał wywrotowe hasła. W ten sposób Rumun buduje schizoidalną rzeczywistość, w której scenki rodzajowe z programów telewizyjnych nie przystają do totalnej inwigilacji i zbiorowego szczucia widocznego w partiach aktorskich. Rzeczywistość przeplata się z inscenizacją. Tyle tylko, że dość szybko traci się rozeznanie, co jest prawdą a co fikcją.
"Drukowanymi literami" doceniam za pomysł. Jednak w sumie nie jest to wcale lepszy film od tych robionych przez Łoźnicę. Pod ciekawą warstwą wierzchnią nie kryje się niestety nic intelektualnie interesującego. Poza banalnymi konstatacjami, do których można dojść bez oglądaniu filmu, Jude nie oferuje nic, naprawdę nic.
Ocena: 6
Jude ułatwia odbiór budując oczywisty kontekst. Materiały z kronik filmowych i programów telewizyjnych przeplatane są więc inscenizacjami, w których aktorzy deklamują teksty wyjęte z akt tajnej policji. Akta dotyczą młodego chłopaka, który w 1981 roku na murach wypisywał wywrotowe hasła. W ten sposób Rumun buduje schizoidalną rzeczywistość, w której scenki rodzajowe z programów telewizyjnych nie przystają do totalnej inwigilacji i zbiorowego szczucia widocznego w partiach aktorskich. Rzeczywistość przeplata się z inscenizacją. Tyle tylko, że dość szybko traci się rozeznanie, co jest prawdą a co fikcją.
"Drukowanymi literami" doceniam za pomysł. Jednak w sumie nie jest to wcale lepszy film od tych robionych przez Łoźnicę. Pod ciekawą warstwą wierzchnią nie kryje się niestety nic intelektualnie interesującego. Poza banalnymi konstatacjami, do których można dojść bez oglądaniu filmu, Jude nie oferuje nic, naprawdę nic.
Ocena: 6
Komentarze
Prześlij komentarz