Antebellum (2020)

Na początku wszystko wydaje się jasne. Oto jesteśmy na plantacji bawełny. Trwa wojna secesyjna. Konfederaci są w natarciu. Los niewolników wydaje się przesądzony. Biali panowie z nonszalancką brutalnością traktują czarną siłę roboczą.



Ale co to? W drugim akcie znajdujemy się w czasach współczesnych. Bohaterkę, którą poznaliśmy jako niewolnicę, faworytę konfederackiego generała, teraz widzimy jako kobietę sukcesu - autorkę poczytnych książek na temat zbrodni białych Amerykanów dokonywanych na przestrzeni wieków na czarnych mieszkańcach Stanów Zjednoczonych. Właśnie przyjeżdża do jednego z miejsce, gdzie duch Konfederacji i rasowej segregacji jest wciąż żywy. Ma tam wygłosić wykład i spędzić radosny wieczór z przyjaciółkami.

Jak te dwie historie łączą się ze sobą, dowiemy się w trzecim akcie. I będzie to twist, którego nie powstydziłby się sam Shyamalan. Głównie dlatego, że już kiedyś z podobnego pomysłu sam skorzystał.

Niestety twórcy "Antebellum" inspirowali się słabym Shyamalanem z tych filmów, w których poza pomysłem nie miał za wiele do zaoferowania. Tu też wszystko opiera się na zwrocie akcji. Natomiast sama historia i jej bohaterka schodzą na dalszy plan. Dlatego też przez większość czasu film jest bardzo, ale to naprawdę bardzo nudny. Twórcy korzystają z całego katalogu zbrodni białych na czarnych, ale nie potrafią przekuć tego w osobiste tragedie konkretnych osób. Wszystko jest bezpłciowe, jakby sam fakt, że ktoś kogoś pobije, zabije, zutylizuje, zgwałci wystarczał. Skoro widz wie, że są to złe rzeczy, które powinny oburzać, to twórcy uznali, że nie muszą się wysilać.

W efekcie film nie robił na mnie żadnego wrażenia. Kiedy zaś pojawił się twist, przyszło mi do głowy, że to w gruncie rzeczy jest fajny pomysł, ale wolałbym jednak zobaczyć, jak ktoś inny zmienia go w fabułę.

Ocena: 3

Komentarze

Chętnie czytane

Whiplash (2014)

The Revenant (2015)

En kort en lang (2001)

Dheepan (2015)