Quo Vadis, Aïda? (2020)
Znając historię Srebrenicy "Aida" robi mocne wrażenie. Film opowiada bowiem o wkroczeniu serbskich wojsk do miasta i wydaniu na rzeź cywilów, którzy wierzyli w obietnice ONZ, że zostaną uratowani. Wiedząc, jaki jest koniec, każda scena, która do niego prowadzi ma dodatkowy wydźwięk. Naiwność, bezradność, ukrywanie się za formalizmem, udawanie, że prawda jest inna od tej, na jaką wskazują wszystkie znaki na niebie i ziemi - w filmie wyraźnie to widać i miejscami trudno mi było to oglądać spokojnie.
Jednak w temacie ludobójstw powstało sporo mocniejszych, wyrazistszych, po prostu lepszych filmów. Na ich tle "Aida" jest przesadnie zachowawcza. Pokazując wydarzenia z feralnego dnia, nie chce wnikać w osobiste dramaty prezentowanych osób. Pomija milczeniem zachowanie tytułowej bohaterki, która walczy o to, by jej przełożeni nie byli pryncypialni, podczas gdy ona sama pryncypialnie zajmowała się tłumaczeniem nawet w sytuacjach, w których widziała, że kłamie i skazuje ludzi na śmierć.
Nie potrafi też przekonująco prezentować postaw. Dlaczego jeden z żołnierzy stał się kolaborantem? Dlaczego były uczeń bohaterki na końcu zachował się tak jak się zachował? Nie neguję, że tak mogą zachowywać się ludzie, że takie postawy miały miejsce w Srebrenicy. Ale nie satysfakcjonuje mnie tłumaczenie, że tak było / mogło być i kropka.
Nie kupiłem również wtrętów alegorycznych, których celem jest nadanie opowieści charakteru uniwersalnego i uczynienie filmu ważnym w kontekście aktualnych problemów z uchodźcami. Dla mnie była to przesadna łopatologia. I bez tego dla każdego myślącego widza jest jasne, że nikt na świecie nie uczy się na takich historiach jak ta w Srebrenicy czy Ruandzie, przez co wciąż się powtarzają, a ONZ, Europa, USA nieustannie zawodzą tych, którym kiedyś obiecywali pomoc, bezpieczeństwo i wsparcie. "Aida" powinna być lekturą obowiązkową w każdym kraju Afryki, Ameryki Łacińskiej czy Azji, by jej mieszkańcy nauczyli się, by nam Europejczykom i Amerykanom nie ufali.
Ocena: 7
Jednak w temacie ludobójstw powstało sporo mocniejszych, wyrazistszych, po prostu lepszych filmów. Na ich tle "Aida" jest przesadnie zachowawcza. Pokazując wydarzenia z feralnego dnia, nie chce wnikać w osobiste dramaty prezentowanych osób. Pomija milczeniem zachowanie tytułowej bohaterki, która walczy o to, by jej przełożeni nie byli pryncypialni, podczas gdy ona sama pryncypialnie zajmowała się tłumaczeniem nawet w sytuacjach, w których widziała, że kłamie i skazuje ludzi na śmierć.
Nie potrafi też przekonująco prezentować postaw. Dlaczego jeden z żołnierzy stał się kolaborantem? Dlaczego były uczeń bohaterki na końcu zachował się tak jak się zachował? Nie neguję, że tak mogą zachowywać się ludzie, że takie postawy miały miejsce w Srebrenicy. Ale nie satysfakcjonuje mnie tłumaczenie, że tak było / mogło być i kropka.
Nie kupiłem również wtrętów alegorycznych, których celem jest nadanie opowieści charakteru uniwersalnego i uczynienie filmu ważnym w kontekście aktualnych problemów z uchodźcami. Dla mnie była to przesadna łopatologia. I bez tego dla każdego myślącego widza jest jasne, że nikt na świecie nie uczy się na takich historiach jak ta w Srebrenicy czy Ruandzie, przez co wciąż się powtarzają, a ONZ, Europa, USA nieustannie zawodzą tych, którym kiedyś obiecywali pomoc, bezpieczeństwo i wsparcie. "Aida" powinna być lekturą obowiązkową w każdym kraju Afryki, Ameryki Łacińskiej czy Azji, by jej mieszkańcy nauczyli się, by nam Europejczykom i Amerykanom nie ufali.
Ocena: 7
Komentarze
Prześlij komentarz