Temblores (2019)
Odnoszę wrażenie, że "Temblores" i "Płacząca kobieta" to części reżyserskiego dyptyku. Oba powstały mniej więcej w tym samym czasie. Oba dzielą ze sobą obsadę. W obu rozliczane są mroczne strony historii Gwatemali. W obu fabuła skupia się na rodzinie pogrążonej w kryzysie.
W "Płaczącej kobiecie" reżyser zajął się sprawą ludobójstwa Majów w latach 80. W "Temblores" poruszył trudną sytuację gejów w Gwatemali, którzy zostają poddani przeolbrzymiej presji ze strony rodzin i społeczeństwa, by "wyleczyli się" ze swojej przypadłości.
Niestety "Temblores" jest filmem słabszym. "Płacząca kobieta" miała ciekawy pomysł, by rozliczenia z trudną historią dokonać w niekonwencjonalny sposób, opowiadając horror. Ten film jest jak najbardziej konwencjonalny. W "Temblores" reżyser skupia się na mechanizmach nacisku, na procesie terroru. Ale opowieść prowadzona jest w niezwykle schematyczny sposób. Nie ma tu nic interesującego ani odkrywczego, co daje się mocno we znaki, ponieważ nie jest równoważone pełnokrwistymi bohaterami.
"Temblores" mogło być interesującym studium trójki osób znajdujących się w niemożliwej sytuacji. Z jednej strony jest żona, której świat się rozpada na jej oczach. Chce być dobrą i przykładną partnerką dla męża i kochającą matką, ale jak nią ma być, kiedy okazuje się, że jej małżeńskie życie było kłamstwem. Z drugiej strony jest kochanek. Mężczyzna wydaje się być lekkoduchem, człowiekiem chaotycznym, nieobliczalnym, a jednak również prawdziwie kochający, dla którego jego wybranek był swoistą opoką, stabilizatorem. Rozdarty pomiędzy nimi jest główny bohater. Nie może już ukrywać tego, kim jest. Ale nie jest też gotowy zapłacić cenę za bycie sobą.
Niestety, dla reżysera ta trójka jest tylko pionkami, które rozstawia na narracyjnej szachownicy tak, jak mu to wygodnie. A to sprawia, że całość jest jak dla mnie zbyt bezosobowa. Wolałbym opowieść o ludziach, a nie o mechanizmach.
Ocena: 5
W "Płaczącej kobiecie" reżyser zajął się sprawą ludobójstwa Majów w latach 80. W "Temblores" poruszył trudną sytuację gejów w Gwatemali, którzy zostają poddani przeolbrzymiej presji ze strony rodzin i społeczeństwa, by "wyleczyli się" ze swojej przypadłości.
Niestety "Temblores" jest filmem słabszym. "Płacząca kobieta" miała ciekawy pomysł, by rozliczenia z trudną historią dokonać w niekonwencjonalny sposób, opowiadając horror. Ten film jest jak najbardziej konwencjonalny. W "Temblores" reżyser skupia się na mechanizmach nacisku, na procesie terroru. Ale opowieść prowadzona jest w niezwykle schematyczny sposób. Nie ma tu nic interesującego ani odkrywczego, co daje się mocno we znaki, ponieważ nie jest równoważone pełnokrwistymi bohaterami.
"Temblores" mogło być interesującym studium trójki osób znajdujących się w niemożliwej sytuacji. Z jednej strony jest żona, której świat się rozpada na jej oczach. Chce być dobrą i przykładną partnerką dla męża i kochającą matką, ale jak nią ma być, kiedy okazuje się, że jej małżeńskie życie było kłamstwem. Z drugiej strony jest kochanek. Mężczyzna wydaje się być lekkoduchem, człowiekiem chaotycznym, nieobliczalnym, a jednak również prawdziwie kochający, dla którego jego wybranek był swoistą opoką, stabilizatorem. Rozdarty pomiędzy nimi jest główny bohater. Nie może już ukrywać tego, kim jest. Ale nie jest też gotowy zapłacić cenę za bycie sobą.
Niestety, dla reżysera ta trójka jest tylko pionkami, które rozstawia na narracyjnej szachownicy tak, jak mu to wygodnie. A to sprawia, że całość jest jak dla mnie zbyt bezosobowa. Wolałbym opowieść o ludziach, a nie o mechanizmach.
Ocena: 5
Komentarze
Prześlij komentarz