BAC Nord (2020)
Trzech kumpli. Są policjantami. Ich codzienność to złodzieje, dilerzy i biurokracja, która sprawia, że czasem gorzej wychodzą, kiedy ścigają przestępców, niż kiedy odpuszczają. W końcu zdarzy się okazja, by mogli pokazać, dlaczego zostali policjantami. Kroi się poważna akcja. Trzeba ją jednak przygotować, co wymaga nie do końca legalnych działań. Czego się jednak nie robi dla służby. Wkrótce poznają prawdziwe znaczenie tego sformułowania...
"Północny bastion" rozpoczyna się od informacji, że choć fabuła jest fikcyjna, to punktem wyjścia dla niej są prawdziwe wydarzenia. Nie rozumiem, po co jest ten wpis. Film jest bowiem klasycznym męskim kinem, w którym mamy do czynienia z ludźmi czynów, którzy duszą się w zbiurokratyzowanej policji. Mimo to wierzą w służbę i nawet naginając prawo czynią to nie dla własnych korzyści, lecz ku dobru wspólnemu.
Jak to niemal zawsze w tego rodzaju filmach bywa, taka postawa jest w gruncie rzeczy przejawem ostrej formy naiwności. A świat prezentowany jest cyniczny, brutalny i bezwzględny. Dzisiejsi bohaterowie jutro są kryminalistami. Każdy okazuje się zdrajcą i tylko ich cena bywa różna.
Cédric Jimenez jest wierny schematowi i niewiele daje od siebie. Przez większość czasu klisza nakłada się na kliszę i poza niezłymi interakcjami pomiędzy odtwórcami głównych ról niewiele wnosi do tematów policji, kryminalistów, przestępczych gett w miejskich blokowiskach. Interesująco robi się dopiero pod koniec, kiedy reżyser z nie do końca jasnych powodów postanowił skupić się na trójce bohaterów. Ale i wtedy zbyt pospiesznie i pobieżnie ogrywa dramaty i dylematy, przed jakimi stają postaci.
Nie potrafię pojąć, co w nim widzą ci, którzy uznali, że może być finalistą procesu wyboru francuskiego kandydata do Oscara.
Ocena: 5
"Północny bastion" rozpoczyna się od informacji, że choć fabuła jest fikcyjna, to punktem wyjścia dla niej są prawdziwe wydarzenia. Nie rozumiem, po co jest ten wpis. Film jest bowiem klasycznym męskim kinem, w którym mamy do czynienia z ludźmi czynów, którzy duszą się w zbiurokratyzowanej policji. Mimo to wierzą w służbę i nawet naginając prawo czynią to nie dla własnych korzyści, lecz ku dobru wspólnemu.
Jak to niemal zawsze w tego rodzaju filmach bywa, taka postawa jest w gruncie rzeczy przejawem ostrej formy naiwności. A świat prezentowany jest cyniczny, brutalny i bezwzględny. Dzisiejsi bohaterowie jutro są kryminalistami. Każdy okazuje się zdrajcą i tylko ich cena bywa różna.
Cédric Jimenez jest wierny schematowi i niewiele daje od siebie. Przez większość czasu klisza nakłada się na kliszę i poza niezłymi interakcjami pomiędzy odtwórcami głównych ról niewiele wnosi do tematów policji, kryminalistów, przestępczych gett w miejskich blokowiskach. Interesująco robi się dopiero pod koniec, kiedy reżyser z nie do końca jasnych powodów postanowił skupić się na trójce bohaterów. Ale i wtedy zbyt pospiesznie i pobieżnie ogrywa dramaty i dylematy, przed jakimi stają postaci.
Nie potrafię pojąć, co w nim widzą ci, którzy uznali, że może być finalistą procesu wyboru francuskiego kandydata do Oscara.
Ocena: 5
Komentarze
Prześlij komentarz