Bruised (2020)
Czy to już trend, czy wciąż tylko koincydencja? W październiku widziałem "Na pięści", a teraz "Poobijaną". Oba opowiadają o sportsmenkach uprawiający dyscypliny tradycyjnie uważane za męskie. Tam był to boks, tu jest to MMA. W obu bohaterkami są kobiety kiedyś na szczycie, których sława przeminęła. W obu przypadkach w fabule sporo miejsca poświęcone jest dramatom osobistym, a walki na ringu i nie tylko są jedynie dodatkami.
W przypadku "Poobijanej" mamy do czynienia z reżyserskim debiutem Halle Berry. I to niestety widać. Berry popełnia klasyczny błąd debiutanta, czyli wrzuca do swojej historii wszystkie pomysły, jakie tylko wpadły jej do głowy. W ten sposób przeciąża opowieść. Zarzuca bohaterów dziesiątkami problemów, które spokojnie wypełniłyby przestrzeń tysiąca odcinków telenoweli. I wszystko to są dramaty z grubej rury, od traumy dzieciństwa, po odrzucone macierzyństwo, toksyczny związek i relację, która wymyka się spod kontroli. Filmowi naprawdę dobrze zrobiłoby, gdyby fabułę mocno odchudzono.
Na szczęście Berry okazuje się całkiem niezłą reżyserką. Potrafiła mniej więcej ogarnąć wszystkie wątki. Nie powstał więc z tego totalny bajzel, a niektóre z rozwiązań, choć niepotrzebne, to jednak wypadały nawet całkiem spoko. Podobnie Berry zaskakująco pewnie prowadzi główną linię fabularną i siebie samą w tytułowej roli poobijanej przez życie kobiety. Sprytnie unika co bardziej łopatologicznych rozwiązań. Udanie też wypadła w realizacji scen walk na ringu. Jest w nich więcej naturalności i akcji niż w niejednej produkcji, za którymi stali podobno doświadczeni mężczyźni.
"Poobijana" to dobry punkt wyjścia. Berry jednak musi nabrać pewności siebie w decydowaniu o tym, co jest priorytetem w opowiadanych przez nią historiach i nie bać porzucać pomysłów..
Ocena: 6
W przypadku "Poobijanej" mamy do czynienia z reżyserskim debiutem Halle Berry. I to niestety widać. Berry popełnia klasyczny błąd debiutanta, czyli wrzuca do swojej historii wszystkie pomysły, jakie tylko wpadły jej do głowy. W ten sposób przeciąża opowieść. Zarzuca bohaterów dziesiątkami problemów, które spokojnie wypełniłyby przestrzeń tysiąca odcinków telenoweli. I wszystko to są dramaty z grubej rury, od traumy dzieciństwa, po odrzucone macierzyństwo, toksyczny związek i relację, która wymyka się spod kontroli. Filmowi naprawdę dobrze zrobiłoby, gdyby fabułę mocno odchudzono.
Na szczęście Berry okazuje się całkiem niezłą reżyserką. Potrafiła mniej więcej ogarnąć wszystkie wątki. Nie powstał więc z tego totalny bajzel, a niektóre z rozwiązań, choć niepotrzebne, to jednak wypadały nawet całkiem spoko. Podobnie Berry zaskakująco pewnie prowadzi główną linię fabularną i siebie samą w tytułowej roli poobijanej przez życie kobiety. Sprytnie unika co bardziej łopatologicznych rozwiązań. Udanie też wypadła w realizacji scen walk na ringu. Jest w nich więcej naturalności i akcji niż w niejednej produkcji, za którymi stali podobno doświadczeni mężczyźni.
"Poobijana" to dobry punkt wyjścia. Berry jednak musi nabrać pewności siebie w decydowaniu o tym, co jest priorytetem w opowiadanych przez nią historiach i nie bać porzucać pomysłów..
Ocena: 6
Komentarze
Prześlij komentarz