La muerte de un perro (2019)
Przemoc i brutalność w filmach kojarzy się głównie ze zdeprawowanymi psychopatami albo też z sytuacjami załamania się pod wpływem trudnych do wytrzymania wydarzeń. W "Śmierci psa" jest inaczej. Tu przemoc staje się konsekwencją długotrwałego procesu erozji.
Z początku nic nie zapowiada katastrofy. Widzimy małżeństwo z długim stażem, znudzone, pogrążone w rutynie. Kompletnie nie rzucają się w oczy. On jest weterynarzem, ona większość czasu spędza w domu. Pierwsze oznaki problemów zostaną przez nich zignorowane. On swoją nieuwagą doprowadzi do śmierci psa. W niej zacznie narastać obsesja podejrzliwości, kiedy dzień w dzień do drzwi zacznie dzwonić żebraczka.
Sprawy skomplikują się, kiedy właścicielki psa nie uwierzą w wyjaśnienia bohatera co do przyczyny śmierci. Wkrótce ktoś się włamuje do domu głównych bohaterów. Żona weterynarza zacznie z coraz większą nieufnością traktować gosposię, która pracuje u nie i u jej córki. Od tego momentu sprawy nabiorą tempa, a próbujący poradzić sobie z nimi bohaterowie sięgną po ekstremalne środki.
"Śmierć psa" chce być czarną komedią połączoną z satyrą klasy średniej. I choć widać elementy tego w filmie, to jednak nie są one aż tak wyraziste, by rzeczywiście oddziaływać na odbiorcę. Zabawnych momentów było tu niewiele. Naciąganie spirali przemocy jest prezentowane z takim chłodem i dystansem, że więcej jest w tym nudy niż intrygi. W efekcie spodobał mi się bardziej sam pomysł niż wykonanie. Pomyślałem sobie nawet, że Duńczycy lub Szwedzi powinni zrobić remake tego filmu. Im makabryczne czarne komedie wychodzą dużo lepiej.
Ocena: 5
Z początku nic nie zapowiada katastrofy. Widzimy małżeństwo z długim stażem, znudzone, pogrążone w rutynie. Kompletnie nie rzucają się w oczy. On jest weterynarzem, ona większość czasu spędza w domu. Pierwsze oznaki problemów zostaną przez nich zignorowane. On swoją nieuwagą doprowadzi do śmierci psa. W niej zacznie narastać obsesja podejrzliwości, kiedy dzień w dzień do drzwi zacznie dzwonić żebraczka.
Sprawy skomplikują się, kiedy właścicielki psa nie uwierzą w wyjaśnienia bohatera co do przyczyny śmierci. Wkrótce ktoś się włamuje do domu głównych bohaterów. Żona weterynarza zacznie z coraz większą nieufnością traktować gosposię, która pracuje u nie i u jej córki. Od tego momentu sprawy nabiorą tempa, a próbujący poradzić sobie z nimi bohaterowie sięgną po ekstremalne środki.
"Śmierć psa" chce być czarną komedią połączoną z satyrą klasy średniej. I choć widać elementy tego w filmie, to jednak nie są one aż tak wyraziste, by rzeczywiście oddziaływać na odbiorcę. Zabawnych momentów było tu niewiele. Naciąganie spirali przemocy jest prezentowane z takim chłodem i dystansem, że więcej jest w tym nudy niż intrygi. W efekcie spodobał mi się bardziej sam pomysł niż wykonanie. Pomyślałem sobie nawet, że Duńczycy lub Szwedzi powinni zrobić remake tego filmu. Im makabryczne czarne komedie wychodzą dużo lepiej.
Ocena: 5
Komentarze
Prześlij komentarz