Lorelei (2020)
Klasyka gatunku. On jest skazańcem. Trafił za kratki jako młody chłopak. Miał marzenia, potrzebował pieniędzy. Skończyło się wieloletnim wyrokiem. Po 15 latach wychodzi warunkowo na wolności. Wraca w rodzinne strony. Do tych samych znajomych i kuzynów. Oraz do niej, miłości swojego życia. Ona jest teraz samotną matką. Ma trójkę dzieci, każde z innym, teraz nieobecnym, facetem. Ma gównianą robotę i zero perspektyw na lepsze życie. Choć kocha swoje dzieci, nie potrafi zapomnieć, że inaczej planowała dorosłość, że razem z ukochanym mieli być gdzie indziej, robić to, co kochają. Teraz spróbują być razem. Jak jednak budować przyszłość, kiedy przeszłość nie daje o sobie zapomnieć.
Reżyserka "Lorelai" nie bawi się w fabularne eksperymenty. Jej wariacja opowieści o naznaczonych przez los jednostkach, które próbują pokonać przeszłość i zbudować sobie nowe, lepsze życie, składa się z oczywistego zestawu scen i bohaterów. Jej jedynym autorskim wkładem jest skłanianie się w stronę bardziej poetyckiej narracji. Niestety składają się na nią niemal wyłącznie senne wstawki, które w żadnym wypadku nie wystarczają, by uczynić z filmu rzecz wyrazistą. Powiedziałbym nawet, że owe senne wizje stanowią najsłabszy element. Nie kształtują klimatu, nie wpływają na samą fabułę ani na bohaterów. Bez nich rzecz byłaby bardziej składna.
Owszem. Aktorsko film jest w porządku. Jednak ani Schreiber ani Malone nie są aż tak dobrzy, by byli w stanie udźwignąć całość na swoich barkach. "Lorelai" zniknie więc w odmętach niepamięci jako jeden z tysięcy przeciętnych filmideł.
Ocena: 5
Reżyserka "Lorelai" nie bawi się w fabularne eksperymenty. Jej wariacja opowieści o naznaczonych przez los jednostkach, które próbują pokonać przeszłość i zbudować sobie nowe, lepsze życie, składa się z oczywistego zestawu scen i bohaterów. Jej jedynym autorskim wkładem jest skłanianie się w stronę bardziej poetyckiej narracji. Niestety składają się na nią niemal wyłącznie senne wstawki, które w żadnym wypadku nie wystarczają, by uczynić z filmu rzecz wyrazistą. Powiedziałbym nawet, że owe senne wizje stanowią najsłabszy element. Nie kształtują klimatu, nie wpływają na samą fabułę ani na bohaterów. Bez nich rzecz byłaby bardziej składna.
Owszem. Aktorsko film jest w porządku. Jednak ani Schreiber ani Malone nie są aż tak dobrzy, by byli w stanie udźwignąć całość na swoich barkach. "Lorelai" zniknie więc w odmętach niepamięci jako jeden z tysięcy przeciętnych filmideł.
Ocena: 5
Komentarze
Prześlij komentarz