C'mon C'mon (2021)
W "C'mon C'mon" najbardziej spodobał mi się sam pomysł. Film opowiada o chłopcu dorastającym w kochającym, ale bardzo niestabilnym środowisku. To oczywiście prowadzi do problemów. Mimo zachęt do ekspresji emocji, tłamsi w sobie sporo sprzecznych uczuć. Większość filmów podobny temat prowadziłaby z subiektywnej perspektywy chłopca. Mills wybrał inne rozwiązanie.
W "C'mon C'mon" pozostajemy zawsze zewnętrznym obserwatorem. O tym, co dzieje się w głowie chłopaka, możemy dowiedzieć się wyłącznie za sprawą jego zachowania. Naszym jedynym sojusznikiem w tym zadaniu jest wuj chłopaka, który niespodziewanie dla niego samego staje się jego opiekunem. Za sprawą ich relacji powoli rozwiązywany będzie skomplikowany węzeł emocjonalny.
I gdyby tylko o tej relacji i o procesie zbliżania się ludzi do siebie, identyfikowania i ekspresji emocji był to film, byłbym "C'mon C'mon" zachwycony. Niestety jest to tylko jeden z aspektów. Znaczną część filmu zajmują wywiady z młodzieżą oraz cytaty z publikacji o rodzicielstwie, dorastaniu i emocjach. I ta część całkowicie nie przypadła mi do gustu. Miałem wrażenie obcowania ze snobistycznym intelektualistą, który wszystkie doświadczenia szufladkuje, nadaje im etykiety, a potem prowadzi na ich temat abstrakcyjne dysputy. Wraz z czarno-białymi zdjęciami wyglądało to trochę tak, jakby Mills żałował, że nie urodził się parę dekad wcześnie, bo wtedy mógłby sobie w paryskich kafejkach pogadać o naturze człowieka Sartre'em i de Beauvoir. Ja tych tęsknot nie podzielałem.
Ocena: 5
W "C'mon C'mon" pozostajemy zawsze zewnętrznym obserwatorem. O tym, co dzieje się w głowie chłopaka, możemy dowiedzieć się wyłącznie za sprawą jego zachowania. Naszym jedynym sojusznikiem w tym zadaniu jest wuj chłopaka, który niespodziewanie dla niego samego staje się jego opiekunem. Za sprawą ich relacji powoli rozwiązywany będzie skomplikowany węzeł emocjonalny.
I gdyby tylko o tej relacji i o procesie zbliżania się ludzi do siebie, identyfikowania i ekspresji emocji był to film, byłbym "C'mon C'mon" zachwycony. Niestety jest to tylko jeden z aspektów. Znaczną część filmu zajmują wywiady z młodzieżą oraz cytaty z publikacji o rodzicielstwie, dorastaniu i emocjach. I ta część całkowicie nie przypadła mi do gustu. Miałem wrażenie obcowania ze snobistycznym intelektualistą, który wszystkie doświadczenia szufladkuje, nadaje im etykiety, a potem prowadzi na ich temat abstrakcyjne dysputy. Wraz z czarno-białymi zdjęciami wyglądało to trochę tak, jakby Mills żałował, że nie urodził się parę dekad wcześnie, bo wtedy mógłby sobie w paryskich kafejkach pogadać o naturze człowieka Sartre'em i de Beauvoir. Ja tych tęsknot nie podzielałem.
Ocena: 5
Komentarze
Prześlij komentarz