Scream (2022)
Kolejna produkcja próbująca wstrzyknąć świeżą krew do wymęczonej serii. Efekt jest lepszy niż w przypadku "Pogromców duchów: Dziedzictwa", ale dużo słabszy od tego, co widziałem w "Halloween" Davida Gordona Greena.
W przypadku "Krzyku" problemem nie są składniki wykorzystane do budowy opowieści. Te w większości są dobre lub bardzo dobre. Podoba mi się to, że metadyskusja dotyczy tu właśnie "sequeli legacy" i toksyczności fandomu. Całym sercem pochwalam decyzję reżyserów, że skoro kręcą slasher, to slasher widzom dadzą i sceny zabójstw są satysfakcjonująco brutalne. Nawet sam pretekst fabularny jest zaskakująco niezły i spójny z tym, co seria dotąd oferowała.
Nie, problem jest ich kompozycja. Złe są przede wszystkim proporcje. Dłużyzny sprawiają wrażenie zbyt długich. Wszystkie sentymentalne gadki należało mocno ukrócić. Nie tyle stanowiły one przerywniki między kolejnymi scenami akcji, co całkowicie wstrzymywały opowieść. To doprowadziło u mnie do wrażenia, że "Krzyk" jest najzwyczajniej w świecie za długi. Spokojnie można było go skrócić o co najmniej 20 minut. Dodatkowo tych sentymentalnych rozmówek jest tak dużo, że kompletnie niewygrana jest większość przyjaciół. Twórcy za mało bawią się rzucaniem podejrzeń, przez co większość bohaterów drugiego planu praktycznie zlewa się w jedną bezkształtną masę.
W efekcie dla mnie jest to najsłabsza część cyklu (tak, należę do tej wąskiej grupy, której czwórka też się podobała).
Ocena: 5
W przypadku "Krzyku" problemem nie są składniki wykorzystane do budowy opowieści. Te w większości są dobre lub bardzo dobre. Podoba mi się to, że metadyskusja dotyczy tu właśnie "sequeli legacy" i toksyczności fandomu. Całym sercem pochwalam decyzję reżyserów, że skoro kręcą slasher, to slasher widzom dadzą i sceny zabójstw są satysfakcjonująco brutalne. Nawet sam pretekst fabularny jest zaskakująco niezły i spójny z tym, co seria dotąd oferowała.
Nie, problem jest ich kompozycja. Złe są przede wszystkim proporcje. Dłużyzny sprawiają wrażenie zbyt długich. Wszystkie sentymentalne gadki należało mocno ukrócić. Nie tyle stanowiły one przerywniki między kolejnymi scenami akcji, co całkowicie wstrzymywały opowieść. To doprowadziło u mnie do wrażenia, że "Krzyk" jest najzwyczajniej w świecie za długi. Spokojnie można było go skrócić o co najmniej 20 minut. Dodatkowo tych sentymentalnych rozmówek jest tak dużo, że kompletnie niewygrana jest większość przyjaciół. Twórcy za mało bawią się rzucaniem podejrzeń, przez co większość bohaterów drugiego planu praktycznie zlewa się w jedną bezkształtną masę.
W efekcie dla mnie jest to najsłabsza część cyklu (tak, należę do tej wąskiej grupy, której czwórka też się podobała).
Ocena: 5
Komentarze
Prześlij komentarz