The Education of Fredrick Fitzell (2020)
SPOILER
No proszę, ducha Philipa K. Dicka pozostaje żywy w kulturze masowej. "Inwersja" jest tak bliska jego twórczości, jak mało która ekranizacja jego książek i opowiadań.
W "Inwersji" pojawiają się wszystkie największe obsesje Dicka. Mamy więc pytania o to, czy żyjemy w "prawdziwej rzeczywistości", czy też w jakiejś symulacji, którą narzuciła nam obca forma bytu. Granica między szaleństwem a racjonalnością, między narkotycznymi wizjami i doświadczeniem autentycznym zostaje skrzętnie przez twórców filmu zatarta. Pytania dotyczące percepcji czasu są dużo bardzie intrygujące, niż to by się mogło na pierwszy rzut oka wydawać. Wreszcie spojrzenie na figurę matki ma tu w sobie sporo z ambiwalentnej postawy Dicka do rodziców. Finalny pomysł, by to matka okazała się ową "formą życia" narzucającą linearność postrzegania czasu, to rzecz, którą z całą pewnością mógł Dick wymyślić.
Niestety "Inwersja" ma też poważny problem, który nie pozwala mi się zachwycać filmem w równym stopniu co na przykład "eXistenZ". Ma zbyt wolne tempo. Twórcy "Inwersji" z niezrozumiałych dla mnie powodów postawili na powolną, poetycką narrację, w której liryzm i kontemplacja jest kluczem. Dla mnie było to jednak zdecydowanie zbyt katatoniczne i nawet pojawiające się ostre kontrapunkty nie były w stanie wyrwać mnie z marazmu, jaki indukowała mamrocząca narracja.
Niemniej jednak jest to chyba najlepszy film z udziałem Dylana O'Briena, jaki widziałem. A to już coś.
Ocena: 6
No proszę, ducha Philipa K. Dicka pozostaje żywy w kulturze masowej. "Inwersja" jest tak bliska jego twórczości, jak mało która ekranizacja jego książek i opowiadań.
W "Inwersji" pojawiają się wszystkie największe obsesje Dicka. Mamy więc pytania o to, czy żyjemy w "prawdziwej rzeczywistości", czy też w jakiejś symulacji, którą narzuciła nam obca forma bytu. Granica między szaleństwem a racjonalnością, między narkotycznymi wizjami i doświadczeniem autentycznym zostaje skrzętnie przez twórców filmu zatarta. Pytania dotyczące percepcji czasu są dużo bardzie intrygujące, niż to by się mogło na pierwszy rzut oka wydawać. Wreszcie spojrzenie na figurę matki ma tu w sobie sporo z ambiwalentnej postawy Dicka do rodziców. Finalny pomysł, by to matka okazała się ową "formą życia" narzucającą linearność postrzegania czasu, to rzecz, którą z całą pewnością mógł Dick wymyślić.
Niestety "Inwersja" ma też poważny problem, który nie pozwala mi się zachwycać filmem w równym stopniu co na przykład "eXistenZ". Ma zbyt wolne tempo. Twórcy "Inwersji" z niezrozumiałych dla mnie powodów postawili na powolną, poetycką narrację, w której liryzm i kontemplacja jest kluczem. Dla mnie było to jednak zdecydowanie zbyt katatoniczne i nawet pojawiające się ostre kontrapunkty nie były w stanie wyrwać mnie z marazmu, jaki indukowała mamrocząca narracja.
Niemniej jednak jest to chyba najlepszy film z udziałem Dylana O'Briena, jaki widziałem. A to już coś.
Ocena: 6
Komentarze
Prześlij komentarz