Cry Macho (2021)
Czyżby Clint Eastwood pozazdrościł Allenowi i postanowił zająć się turystyką filmową? Jego najnowsze dzieło to bowiem opowieść rozgrywająca się głównie w Meksyku. To tam udaje się główny bohater, by dla swojego byłego pracodawcy wykonać misję: przekonać nastoletniego syna, by pojechał z nim do ojca w Teksasie. Tak przygotowana fabuła pozwala Eastwoodowi zachwycać się meksykańską prowincją. Owszem, są kartele i skorumpowani policjanci, ale jest też sporo sielanki wśród porządnych ludzi.
"Cry Macho" to sztampowe kino drogi. Dwójka niedobranych bohaterów podróżuje od punktu A przez punkty B, C i D. W każdym miejscu pojawiają się barwne postacie drugiego planu, które umożliwiają głównej parze "dotrzeć się" i spojrzeć inaczej na siebie, świat i swoje życie. Eastwood jednak nawet nie udaje, że chce przerobić na coś własnego skostniały schemat. "Cry Macho" to kino miałkie, bezosobowe i bez charakteru.
Podobnie jest też z bohaterami, którzy na papierze mają sporo do zaoferowania. Obaj główni bohaterowie zostali poważnie - choć w różny sposób - naznaczeni przez życie. Ich konflikt jest pozorny i łatwo widać nici porozumienia. Eastwoodowi to wystarcza. Grany przez niego bohater raz jest zgryźliwy, by po chwili włączył się u niego tryb mentora. Chłopak z kolei jest niczym dziki pies, który nie ufa ludziom, ale zarazem pragnie im zaufać. Każdy z nich funkcjonuje niezależnie od drugiego, choć Eastwood udaje, że jest inaczej, bo dzielą czas ekranowy. Truizmamizapycha fabułę i próbuje odwracać uwagę. Niestety nieskutczenie.
Ocena: 4
"Cry Macho" to sztampowe kino drogi. Dwójka niedobranych bohaterów podróżuje od punktu A przez punkty B, C i D. W każdym miejscu pojawiają się barwne postacie drugiego planu, które umożliwiają głównej parze "dotrzeć się" i spojrzeć inaczej na siebie, świat i swoje życie. Eastwood jednak nawet nie udaje, że chce przerobić na coś własnego skostniały schemat. "Cry Macho" to kino miałkie, bezosobowe i bez charakteru.
Podobnie jest też z bohaterami, którzy na papierze mają sporo do zaoferowania. Obaj główni bohaterowie zostali poważnie - choć w różny sposób - naznaczeni przez życie. Ich konflikt jest pozorny i łatwo widać nici porozumienia. Eastwoodowi to wystarcza. Grany przez niego bohater raz jest zgryźliwy, by po chwili włączył się u niego tryb mentora. Chłopak z kolei jest niczym dziki pies, który nie ufa ludziom, ale zarazem pragnie im zaufać. Każdy z nich funkcjonuje niezależnie od drugiego, choć Eastwood udaje, że jest inaczej, bo dzielą czas ekranowy. Truizmamizapycha fabułę i próbuje odwracać uwagę. Niestety nieskutczenie.
Ocena: 4
Komentarze
Prześlij komentarz