Dog (2022)
Pierwszej próby Tatuma z reżyserią nie uznaję za udaną. "Pies" to przecież samograj. Kino kocha sentymentalne opowieści o przyjaźni ludzi ze zwierzętami. A "Pies" dodatkowo uderza w patriotyczne tony, bo zarówno czworonożny jak i dwunożny bohater jest wojennym weteranem. Tatum mimo to zdołał - do spółki z kumplem-scenarzystą "Magic Mike'a" - uczynić z tej opowieści rzecz nudną i bezbarwną.
Podstawowym problemem jest brak rzeczywistej relacji między parą głównych bohaterów. A przecież w kinie spod znaku buddy movie jest to absolutna podstawa. Pies stanowi w tym filmie źródło problemów, pozwala narracji odbijać się od jednego punktu akcji do drugiego. Jednak dopiero pod sam koniec pojawia się więź. Tatum i Carolin nie potrafili pokazać transformacji tej relacji na przestrzeni czasu.
To wiąże się bezpośrednio z drugim problemem. Bohater grany przez Tatuma jest pokazany jako weteran, który doznał tak poważnego urazu mózgu, że został zwolniony ze służby. To powinno stanowić podstawowe tworzywo do budowy przyjacielskiej relacji z psem, który przejawia skrajne objawy PTSD. Tymczasem przez 90% to, kim jest Tatum, niema najmniejszego znaczenia. Cały film mógłby zostać opowiedziany dokładnie tak samo, gdyby Tatum grał dostawcę pizzy lub kierowcę Ubera. Nawet w scenie rozmowy w areszcie z policjantem to, że bohater jest weteranem dodaje jedynie smaczku dialogowi, ale nie ma istotnego znaczenia na przebieg zdarzenia.
W efekcie dostałem mechanicznie przygotowane kino drogi, w którym odbębniane są kolejne sceny spotkań z dziwakami, dzięki którym bohater zmienia spojrzenie na świat. Szczerze mówiąc chętniej obejrzałbym historię innego pojawiającego się w filmie weterana, który zaopiekował równie psychicznie pokiereszowanym psem. Bo wygląda na to, że to była historia wiary i przyjaźni, która uparcie przeciwstawiała się przeciwnościom losu i głębokiej traumie.
Ocena: 4
Podstawowym problemem jest brak rzeczywistej relacji między parą głównych bohaterów. A przecież w kinie spod znaku buddy movie jest to absolutna podstawa. Pies stanowi w tym filmie źródło problemów, pozwala narracji odbijać się od jednego punktu akcji do drugiego. Jednak dopiero pod sam koniec pojawia się więź. Tatum i Carolin nie potrafili pokazać transformacji tej relacji na przestrzeni czasu.
To wiąże się bezpośrednio z drugim problemem. Bohater grany przez Tatuma jest pokazany jako weteran, który doznał tak poważnego urazu mózgu, że został zwolniony ze służby. To powinno stanowić podstawowe tworzywo do budowy przyjacielskiej relacji z psem, który przejawia skrajne objawy PTSD. Tymczasem przez 90% to, kim jest Tatum, niema najmniejszego znaczenia. Cały film mógłby zostać opowiedziany dokładnie tak samo, gdyby Tatum grał dostawcę pizzy lub kierowcę Ubera. Nawet w scenie rozmowy w areszcie z policjantem to, że bohater jest weteranem dodaje jedynie smaczku dialogowi, ale nie ma istotnego znaczenia na przebieg zdarzenia.
W efekcie dostałem mechanicznie przygotowane kino drogi, w którym odbębniane są kolejne sceny spotkań z dziwakami, dzięki którym bohater zmienia spojrzenie na świat. Szczerze mówiąc chętniej obejrzałbym historię innego pojawiającego się w filmie weterana, który zaopiekował równie psychicznie pokiereszowanym psem. Bo wygląda na to, że to była historia wiary i przyjaźni, która uparcie przeciwstawiała się przeciwnościom losu i głębokiej traumie.
Ocena: 4
Komentarze
Prześlij komentarz