Luce (2019)
Muszę się przyznać, że sięgając po "Luce" nie miałem zbyt dużych oczekiwań. Skusiła mnie obsada: Watts, Spencer, Roth. Przeczytany przeze mnie opis sugerował jakiś lukrowany dramat obyczajowy o nastolatku, który nie otrząsnął się z przeżytej traumy.
A tymczasem "Luce" to pełnokrwisty dramat psychologiczny, z wyrazistymi postaciami i ciekawie nakreślonym konfliktem. Tytułowy Luce to piekielnie inteligentny chłopak, który rozpoczyna bezwzględną wojnę ze swoją nauczycielką. W tym konflikcie wszystkie chwyty są dozwolone: fortele, kłamstwa, a kiedy potrzeba również przemoc.
I choć już to samo wystarczyłoby, żeby mnie przekonać do filmu (uwielbiam takie psychologiczne wojenki), to jednak najlepszym aspektem "Luce" jest rezygnacja twórców z łatwych podziałów na czarne i białe. Reżyser świetnie lawiruje w szarościach ludzkich motywacji i czynów. Spodobało mi się to, jak operuje aluzjami i niedopowiedzeniami.
Jednocześnie w najważniejszych kwestiach reżyser nie pozostawia wątpliwości, co do przebiegu zdarzeń. A jednak ta pewność nie niweluje wątpliwości. Oparta na frustracji i gniewie gorąca pewność chłopaka, że postępuje sprawiedliwie konfrontowana jest z chłodnym pragmatyzmem kogoś, kto na własnej skórze doświadczył, czym jest prawdziwe życie w mitycznej Ameryce. Każdy z bohaterów ma swoje racje. I każdy z nich popełnia haniebne czyny.
"Luce" nie zaskoczyłoby mnie tak, gdyby było produkcją europejską lub irańską. Amerykanom jednak podobne dramaty rzadko kiedy wychodzą.
Ocena: 7
A tymczasem "Luce" to pełnokrwisty dramat psychologiczny, z wyrazistymi postaciami i ciekawie nakreślonym konfliktem. Tytułowy Luce to piekielnie inteligentny chłopak, który rozpoczyna bezwzględną wojnę ze swoją nauczycielką. W tym konflikcie wszystkie chwyty są dozwolone: fortele, kłamstwa, a kiedy potrzeba również przemoc.
I choć już to samo wystarczyłoby, żeby mnie przekonać do filmu (uwielbiam takie psychologiczne wojenki), to jednak najlepszym aspektem "Luce" jest rezygnacja twórców z łatwych podziałów na czarne i białe. Reżyser świetnie lawiruje w szarościach ludzkich motywacji i czynów. Spodobało mi się to, jak operuje aluzjami i niedopowiedzeniami.
Jednocześnie w najważniejszych kwestiach reżyser nie pozostawia wątpliwości, co do przebiegu zdarzeń. A jednak ta pewność nie niweluje wątpliwości. Oparta na frustracji i gniewie gorąca pewność chłopaka, że postępuje sprawiedliwie konfrontowana jest z chłodnym pragmatyzmem kogoś, kto na własnej skórze doświadczył, czym jest prawdziwe życie w mitycznej Ameryce. Każdy z bohaterów ma swoje racje. I każdy z nich popełnia haniebne czyny.
"Luce" nie zaskoczyłoby mnie tak, gdyby było produkcją europejską lub irańską. Amerykanom jednak podobne dramaty rzadko kiedy wychodzą.
Ocena: 7
Komentarze
Prześlij komentarz