Firestarter (2022)
Nie mam nic przeciwko kręceniu po raz kolejny filmów na podstawie tego samego materiału źródłowego. W końcu identyczny punkt wyjścia nie oznacza tej samej drogi i tego samego punktu dojścia. Nie lubię jednak, kiedy materiał jest najzwyczajniej w świecie marnowany. A właśnie z tym mamy tutaj do czynienia.
Keith Thomas zbyt wiele reżyserskich projektów nie ma w swoim dorobku. I to niestety czuć. "Podpalaczka" od początku do końca wygląda na dzieło korporacji, w którym rola reżysera polegała jedynie na zarządzaniu planem. Nie ma tu bowiem żadnego interesującego spojrzenia na tekst Kinga. Nie sposób więc odgadnąć, czy były jakieś artystyczne przesłanki do realizacji ekranizacji, czy po prostu producenci zobaczyli, że od poprzedniej minęło ponad 30 lat, więc postanowili ją odświeżyć.
Oglądając film można nawet odnieść wrażenie, że scenarzyści rękami i nogami bronili się przed stworzeniem choćby pozorów budowania pełnokrwistych postaci. Bohaterowie to bezduszne kukły, które opowiadają o emocjach i doświadczeniach, których absolutnie w filmie nie ma. Charlie nie przechodzi żadnej ciekawej wewnętrznej drogi. Jej ojciec werbalnie bije się z myślami, ale poza dialogami nie ma tego śladu. Nad resztą najlepiej spuścić zasłonę milczenia.
Jedyna rzecz, która w "Podpalaczce" się udała, to muzyka. Motyw przewodni jest fantastyczny i przywodzi najlepsze horrory Carpentera. Słucha mi się go z wielką przyjemnością i bardzo żałowałem, że został wykorzystany w tak bezdennie głupim i niepotrzebnym filmie.
Ocena: 3
Keith Thomas zbyt wiele reżyserskich projektów nie ma w swoim dorobku. I to niestety czuć. "Podpalaczka" od początku do końca wygląda na dzieło korporacji, w którym rola reżysera polegała jedynie na zarządzaniu planem. Nie ma tu bowiem żadnego interesującego spojrzenia na tekst Kinga. Nie sposób więc odgadnąć, czy były jakieś artystyczne przesłanki do realizacji ekranizacji, czy po prostu producenci zobaczyli, że od poprzedniej minęło ponad 30 lat, więc postanowili ją odświeżyć.
Oglądając film można nawet odnieść wrażenie, że scenarzyści rękami i nogami bronili się przed stworzeniem choćby pozorów budowania pełnokrwistych postaci. Bohaterowie to bezduszne kukły, które opowiadają o emocjach i doświadczeniach, których absolutnie w filmie nie ma. Charlie nie przechodzi żadnej ciekawej wewnętrznej drogi. Jej ojciec werbalnie bije się z myślami, ale poza dialogami nie ma tego śladu. Nad resztą najlepiej spuścić zasłonę milczenia.
Jedyna rzecz, która w "Podpalaczce" się udała, to muzyka. Motyw przewodni jest fantastyczny i przywodzi najlepsze horrory Carpentera. Słucha mi się go z wielką przyjemnością i bardzo żałowałem, że został wykorzystany w tak bezdennie głupim i niepotrzebnym filmie.
Ocena: 3
Komentarze
Prześlij komentarz