Medusa (2021)
"Meduza" zaczyna się bardzo obiecująco. Oto pusta ulica. Przemierza ją młoda kobieta. W pewnej chwili zaniepokojona przyspiesza, bo chyba ktoś ją goni. I rzeczywiście. Ale jej prześladowcami nie są typowi morderczy psychopaci ze slasherów. Owszem, są to osoby zamaskowane. I tak, kobieta zostanie pobita. Ale w rzeczywistości są to również młode kobiety, które siłą postanowiły wybić swej ofierze grzech rozpusty.
Niestety szybko okazuje się, że "Meduza" wcale nie będzie wywrotowym slasherem, w którym role zostały mocno zmienione. Im dłużej film trwał, tym bardziej swojsko wyglądał. Bo też nie tak znów dawno temu widziałem inny brazylijskich film, w którym religijny fanatyzm mieszał się z kobiecą seksualnością w neonowych barwach i absurdalnie zaskakujących scenach.
Tym filmem była "Boska miłość". I "Meduza" różni się od niego jedynie innym rozłożeniem akcentów i odmłodzeniem głównej bohaterki. Jednak przesłanie obu filmów jest niemalże identyczne. I w obu przypadkach nie do końca fajnie udało się jej przekazać. "Meduza" ma od czasu do czasu swoje momenty. Jednak panuje w filmie zbyt duży miszmasz, by coś sensownego mogło się tu objawić. Za wiele jest bawienia się alegoriami i scenami-symbolami (bezrefleksyjne sięganie po gnostyczną ikonografię nie wygląda zbyt korzystnie). Za dużo jest wątków, a jednocześnie za mało miejsca poświęcono na podsycanie ciśnienia, które eksploduje w finałowym krzyku. O ile łatwo jest zrozumieć ten krzyk w przypadku głównej bohaterki i może jej przyjaciółki, o tyle cała reszta to jest nieuprawniony skrót myślowy.
Ocena: 6
Niestety szybko okazuje się, że "Meduza" wcale nie będzie wywrotowym slasherem, w którym role zostały mocno zmienione. Im dłużej film trwał, tym bardziej swojsko wyglądał. Bo też nie tak znów dawno temu widziałem inny brazylijskich film, w którym religijny fanatyzm mieszał się z kobiecą seksualnością w neonowych barwach i absurdalnie zaskakujących scenach.
Tym filmem była "Boska miłość". I "Meduza" różni się od niego jedynie innym rozłożeniem akcentów i odmłodzeniem głównej bohaterki. Jednak przesłanie obu filmów jest niemalże identyczne. I w obu przypadkach nie do końca fajnie udało się jej przekazać. "Meduza" ma od czasu do czasu swoje momenty. Jednak panuje w filmie zbyt duży miszmasz, by coś sensownego mogło się tu objawić. Za wiele jest bawienia się alegoriami i scenami-symbolami (bezrefleksyjne sięganie po gnostyczną ikonografię nie wygląda zbyt korzystnie). Za dużo jest wątków, a jednocześnie za mało miejsca poświęcono na podsycanie ciśnienia, które eksploduje w finałowym krzyku. O ile łatwo jest zrozumieć ten krzyk w przypadku głównej bohaterki i może jej przyjaciółki, o tyle cała reszta to jest nieuprawniony skrót myślowy.
Ocena: 6
Komentarze
Prześlij komentarz