Persuasion (2022)
Filmowcy znaleźli sobie nowy sposób na opowiadanie kostiumowych romansów i dramatów. Ogólnie to fajny trend. Jednak przykład "Perswazji" pokazuje, że nie może być robiony mechanicznie i bezmyślnie.
W nowej ekranizacji powieści Jane Austen Anne Elliot jest nie tylko główną bohaterką, ale również psiapsiółką widzów. Ciągle się do nich zwraca, mruga, rzuca wiele znaczące spojrzenia. Jej historia jest opowiadana przy użyciu ciętego języka bezlitośnie odsłaniającego podwójne standardy i kłamstwa wynikające z konwenansów. Dla tych, którzy znają "Emmę.", "Wielką" czy "Gentelmana Jacka" nie będzie to nic nadzwyczajnego.
Problem w tym, że wspomniane powyżej tytuły ów cięty, nieco sarkastyczny ton narracji wspierały energetycznym montażem. W "Perswazjach" jest inaczej. Wszystko dzieje się powoli, rozwlekle. Anne rozmawia, jakby była nabuzowana energią, ale zachowuje się, jakby ledwie miała siłę rano wstać z łóżka. Przypomina to sytuację nadpobudliwego pacjenta szpitala psychiatrycznego, którego faszeruje się końskimi dawkami psychotropów, by nad tą energią zapanować.
W efekcie film się po prostu "nie spina". Dialogi i zachowanie Anne pozostają w sprzeczności do tego, jak cała historia jest prezentowana. Nie ma więc tu miejsca ani na uczucia, ani na komedię o obłudzie członków śmietanki towarzyskiej. Film potrafi więc zabawić impulsowo, poszczególnymi pomysłami na sceny. Nie buduje jednak wciągającej historii, nie zachęca do bliższego poznania bohaterów. Tylko Dakota Johnson koniec końców pozostaje w pamięci. Ale też nie jako Anne Elliot - bohaterka, lecz Anne Elliot - narratorka.
Ocena: 5
W nowej ekranizacji powieści Jane Austen Anne Elliot jest nie tylko główną bohaterką, ale również psiapsiółką widzów. Ciągle się do nich zwraca, mruga, rzuca wiele znaczące spojrzenia. Jej historia jest opowiadana przy użyciu ciętego języka bezlitośnie odsłaniającego podwójne standardy i kłamstwa wynikające z konwenansów. Dla tych, którzy znają "Emmę.", "Wielką" czy "Gentelmana Jacka" nie będzie to nic nadzwyczajnego.
Problem w tym, że wspomniane powyżej tytuły ów cięty, nieco sarkastyczny ton narracji wspierały energetycznym montażem. W "Perswazjach" jest inaczej. Wszystko dzieje się powoli, rozwlekle. Anne rozmawia, jakby była nabuzowana energią, ale zachowuje się, jakby ledwie miała siłę rano wstać z łóżka. Przypomina to sytuację nadpobudliwego pacjenta szpitala psychiatrycznego, którego faszeruje się końskimi dawkami psychotropów, by nad tą energią zapanować.
W efekcie film się po prostu "nie spina". Dialogi i zachowanie Anne pozostają w sprzeczności do tego, jak cała historia jest prezentowana. Nie ma więc tu miejsca ani na uczucia, ani na komedię o obłudzie członków śmietanki towarzyskiej. Film potrafi więc zabawić impulsowo, poszczególnymi pomysłami na sceny. Nie buduje jednak wciągającej historii, nie zachęca do bliższego poznania bohaterów. Tylko Dakota Johnson koniec końców pozostaje w pamięci. Ale też nie jako Anne Elliot - bohaterka, lecz Anne Elliot - narratorka.
Ocena: 5
Komentarze
Prześlij komentarz