Vortex (2021)

Tego się zupełnie nie spodziewałem. Po "Lvx Æterna" byłem już przekonany do tego, że Gaspar Noé się skończył, że tak omamiły go wizualne ekscesy, że nie potrafi wyjść poza pretensjonalny bełkot.



"Vortex" nie zaczyna się obiecująco. Dedykacja, rok urodzin, rozdzielony ekrany (jak w "Lvx Æterna") przypominały mi o najgorszych twórczych wyczynach reżysera. A jednak szybko zmieniłem zdanie. Podział ekranu na dwie części, z których każda skupia się na innej postaci dramatu, to w zasadzie jedyny eksces Noé. Cała reszta jest zaskakująco surowa, stonowana. Reżyser po prostu obserwuje dwójkę starszych osób. Ona ma demencję i jej stan się pogarsza. On ma problemy sercowe i choć na co dzień funkcjonuje sprawniej od żony, to jednak jest to po części iluzja.

Noé jest cierpliwy, skupiony na życiu swoich bohaterów. Pokazuje nam codzienność i czyni to bez szukania sensacji i tanich atrakcji. Pozwala wybrzmieć szarości i zwyczajność. Pojawiające się problemy zdrowotne również prezentowane są bez wizualnej histerii. "Vortex" przypomina więc minimalistyczne kino rumuńskie niż ostatnie teledyskowe, pulsujące barwami dzieła Francuza.

I w tej surowości tkwi właśnie moc. Noé pozwala widzom przyjrzeć się z bliska procesom fizycznego i psychicznego rozkładu. Jest to obraz poruszający i emocjonalnie przejmujący. Może nie aż tak jak "Ojciec" Zellera, ale naprawdę nie byłem w stanie przejść obok niego obojętnie. Zapomniałem już, że Noé może we mnie wywołać coś więcej niż zachwyt czysto estetyczną formą.

Ocena: 7

Komentarze

Chętnie czytane

Whiplash (2014)

The Revenant (2015)

En kort en lang (2001)

Dheepan (2015)