Benediction (2021)
Terence Davies ma u mnie plus za to, że nie zdecydował się na realizację standardowej biografii artysty. Tych ma już po dziurki w nosie. Jego "Benediction" to impresja na temat tego, kim jako artysta i człowiek był Siegfried Sassoon. Davies bawi się więc obrazami tworzą zbitki zdjęć archiwalnych i recytacji wierszy poety. Bardzo luźno podchodzi do wydarzeń z życia Sassoona, wybierając tylko to, co pasowało mu do opowieści. Jeśli więc ktoś nie zna biografii poety, to z tego filmu niewiele się o niej dowie.
I to byłoby ok, gdyby tylko reżyser potrafił przekonać mnie, że jego impresja jest formą przemyślaną, że tak a nie inaczej kształtując swój film chciał coś konkretnego powiedzieć o poecie. Niestety nie odnalazłem w "Benediction" głębszego sensu. Wiersze i zdjęcia wojenne są dość banalną zbitką i nie przenikają w głąb twórczości Sassoona. Niemal zupełnie pominięty jest wątek niemiecki, który przecież w życiu i twórczości poety był niezwykle istotny. Jeden z ważniejszych romansów został kompletnie pominięty, a nazwisko tegoż kochanka pojawia się chyba raz, w innym kontekście.
Obraz relacji miłosnych Sassoona też jest przedziwny. Niektóre z cech charakteru, który pojawiają się u starszej wersji poety, zaskakują, ponieważ nie wynikają z niczego, co widzieliśmy u młodszej wersji bohatera. W sumie są trzy wyraźnie odrębne wersje protagonisty i reżyser nie potrafił z nich stworzyć jednej, skomplikowanej postaci.
Za to aktorsko "Benediction" jest całkiem dobre. Najbardziej spodobał mi się Jack Lowden i to, w jaki sposób wykorzystywał w kreowaniu postaci półuśmiech. Świetnie potrafił nim przekazać całe spektrum emocji.
Ocena: 4
I to byłoby ok, gdyby tylko reżyser potrafił przekonać mnie, że jego impresja jest formą przemyślaną, że tak a nie inaczej kształtując swój film chciał coś konkretnego powiedzieć o poecie. Niestety nie odnalazłem w "Benediction" głębszego sensu. Wiersze i zdjęcia wojenne są dość banalną zbitką i nie przenikają w głąb twórczości Sassoona. Niemal zupełnie pominięty jest wątek niemiecki, który przecież w życiu i twórczości poety był niezwykle istotny. Jeden z ważniejszych romansów został kompletnie pominięty, a nazwisko tegoż kochanka pojawia się chyba raz, w innym kontekście.
Obraz relacji miłosnych Sassoona też jest przedziwny. Niektóre z cech charakteru, który pojawiają się u starszej wersji poety, zaskakują, ponieważ nie wynikają z niczego, co widzieliśmy u młodszej wersji bohatera. W sumie są trzy wyraźnie odrębne wersje protagonisty i reżyser nie potrafił z nich stworzyć jednej, skomplikowanej postaci.
Za to aktorsko "Benediction" jest całkiem dobre. Najbardziej spodobał mi się Jack Lowden i to, w jaki sposób wykorzystywał w kreowaniu postaci półuśmiech. Świetnie potrafił nim przekazać całe spektrum emocji.
Ocena: 4
Komentarze
Prześlij komentarz