De uskyldige (2021)
W ciągu ostatnich 15 lat Marvel tak bardzo zdominował świat kina rozrywkowego, że łatwo można zapomnieć, iż ich pomysły opowiadanie o postaciach obdarzonych mocami nie jest jedynym. Niby każdy pamięta "Niezniszczalnego" Shyamalana, ale on sam uległ marvelozie, kiedy tworzył kontynuacje. Na szczęście od czasu do czasu pojawiają się filmy, które przypominają, że Marvel nie ma monopolu. Szczególnie dobrze na tym polu radzi sobie Eskil Vogt. Parę lat temu był scenarzystą filmu "Thelma", a teraz napisał i nakręcił "Niewiniątka".
"Niewiniątka" to w sumie wariacja na temat młodych mutantów. Tutaj są oni naprawdę młodzi. To w zasadzie dzieci, które dopiero uczą się moralności. Są wakacje. Jesteśmy na położonym w lesie osiedlu. To tu spotykają się tytułowe niewiniątka. Z tym, że większość z nich nie jest taka niewinna. I każde z nich obdarzone jest niezwykłymi mocami. Do tej pory korzystali z nich w niewielkim stopniu. Ich spotkania stają się katalizatorami napędzającymi wzrost siły i możliwości ich mocy. Jedno z nich nie będzie z nich korzystać w dobrych celach.
Na komiksowym poziomie fabularnym jest to więc klasyczna opowieść o osobach, które odkrywają moce, co prowadzi do konfliktu, ponieważ część jest samolubna, a druga część będzie ich chciała powstrzymać. Vogt podąża tu utartą ścieżką prowadzącą do finałowej konfrontacji. Jednak estetycznie jest to rzecz kompletnie odmienna od Marvela. Reżyser postawił na naturalizm. Niezwykłe moce prezentowane są w sposób stonowany, bez milionów wpompowanych w efekty specjalne. A finałowa walka nie ma w sobie nic z rozmachu i nadaktywności blockbusterów.
Ale "Niewiniątka" byłyby równie dobrym filmem, gdyby pominąć wątki niezwykłych mocy. Vogt nie pozwala by te moce zdefiniowały całość, a przez to zanegowały wszystko inne. Jego film doskonale sprawdza się jako dramat obyczajowy. To portret dorastających dzieci z całą ich ambiwalentną ciekawością świata, w której oczywiste dla ludzi granice moralne dla nich nie istnieją. Vogt bez piętnowania i sensacji, a raczej jako coś naturalnego i oczywistego, pokazuje dziecięce okrucieństwo. Skoro autystyczna siostra "nie czuje" bólu, a zagarnia całą uwagę rodziców, to można jej włożyć do buta kawałki rozbitego szkła. Vogt kreśli więc intrygujące portrety dzieci cierpiących, tęskniących, zranionych brakiem uwagi ze strony dorosłych. I nie są to tylko banały i dyrdymały. Vogt jest naprawdę sprawnym obserwatorem i potrafi uchwycić drobne zmiany w dziecięcych zachowaniach.
Ocena: 7
"Niewiniątka" to w sumie wariacja na temat młodych mutantów. Tutaj są oni naprawdę młodzi. To w zasadzie dzieci, które dopiero uczą się moralności. Są wakacje. Jesteśmy na położonym w lesie osiedlu. To tu spotykają się tytułowe niewiniątka. Z tym, że większość z nich nie jest taka niewinna. I każde z nich obdarzone jest niezwykłymi mocami. Do tej pory korzystali z nich w niewielkim stopniu. Ich spotkania stają się katalizatorami napędzającymi wzrost siły i możliwości ich mocy. Jedno z nich nie będzie z nich korzystać w dobrych celach.
Na komiksowym poziomie fabularnym jest to więc klasyczna opowieść o osobach, które odkrywają moce, co prowadzi do konfliktu, ponieważ część jest samolubna, a druga część będzie ich chciała powstrzymać. Vogt podąża tu utartą ścieżką prowadzącą do finałowej konfrontacji. Jednak estetycznie jest to rzecz kompletnie odmienna od Marvela. Reżyser postawił na naturalizm. Niezwykłe moce prezentowane są w sposób stonowany, bez milionów wpompowanych w efekty specjalne. A finałowa walka nie ma w sobie nic z rozmachu i nadaktywności blockbusterów.
Ale "Niewiniątka" byłyby równie dobrym filmem, gdyby pominąć wątki niezwykłych mocy. Vogt nie pozwala by te moce zdefiniowały całość, a przez to zanegowały wszystko inne. Jego film doskonale sprawdza się jako dramat obyczajowy. To portret dorastających dzieci z całą ich ambiwalentną ciekawością świata, w której oczywiste dla ludzi granice moralne dla nich nie istnieją. Vogt bez piętnowania i sensacji, a raczej jako coś naturalnego i oczywistego, pokazuje dziecięce okrucieństwo. Skoro autystyczna siostra "nie czuje" bólu, a zagarnia całą uwagę rodziców, to można jej włożyć do buta kawałki rozbitego szkła. Vogt kreśli więc intrygujące portrety dzieci cierpiących, tęskniących, zranionych brakiem uwagi ze strony dorosłych. I nie są to tylko banały i dyrdymały. Vogt jest naprawdę sprawnym obserwatorem i potrafi uchwycić drobne zmiany w dziecięcych zachowaniach.
Ocena: 7
Komentarze
Prześlij komentarz