Marvin ou la belle éducation (2017)
Marvin dorasta w małym miasteczku w ubogiej robotniczej rodzinie. Od dziecka wyróżnia się. I choć sam długo nie będzie rozumiał, co się dzieje, otoczenie szybko rozpozna i zaszufladkuje go. W szkole będzie więc obiektem prześladowań. W domu rodzinnym nie znajdzie zrozumienia, nawet jeśli rodzice go kochają. Niespodziewanie koło ratunkowe rzuci mu nowa szkolna dyrektora. Tym kołem stanie się sztuka. Za jej sprawą zacznie rozwijać swoje aktorskie talenty i trafi nawet do specjalnej szkoły.
Jednak ucieczka z domu nie rozwiązuje wszystkich jego problemów. Przeciwnie, jako student odkrywa coraz to nowe wyzwania związane z byciem sobą, z ekspresją siebie, realizacją marzeń, ambicji. Uczy się snobizmu i materializmu, jednocześnie pracując nad sztuką, która de facto jest procesem terapeutycznym polegającym na przepracowaniu dziecięcych traum.
Reżyserka Anne Fontaine znalazła się w kręgu mojego zainteresowania dawno temu za sprawą filmu "Dziewczyna z Monako". Niestety szybko odkryłem, że był to udany przypadek, a nie jej normalna forma twórcza. Zazwyczaj Fontaine okazuje się jedynie mniej lub bardziej sprawną filmową rzemieślniczką. W przypadku "Marvin ou la belle éducation" jest w górnych rejestrach swoich zdolności.
Dolan zapewne lepiej oddałby młodzieńczy egocentryzm i więcej miejsca poświęcił na dekonstruowaniu poszczególnych relacji. Fontaine patrzy na doświadczenia bohatera z szerszej perspektywy. Jest mocniej zainteresowana przenikaniem się osobistych doświadczeń z twórczą fikcją. Dlatego lepiej wypadają tu sceny ze starczym Marvinem, z prac nad sztuką i z jego relacji z innymi twórcami/artystami. Tracą na tym jednak relacje bohatera z matką i ojcem, co w końcówce będzie miało swoje negatywne konsekwencje.
"Marvin..." to kino solidne. Jednak zbyt bezpieczne, a przez to za mało wyraziste. Nie ma własnego charakteru. Za jakiś czas będę pamiętał z niego tylko tyle, że wystąpiła w nim Isabelle Huppert.
Ocena: 6
Jednak ucieczka z domu nie rozwiązuje wszystkich jego problemów. Przeciwnie, jako student odkrywa coraz to nowe wyzwania związane z byciem sobą, z ekspresją siebie, realizacją marzeń, ambicji. Uczy się snobizmu i materializmu, jednocześnie pracując nad sztuką, która de facto jest procesem terapeutycznym polegającym na przepracowaniu dziecięcych traum.
Reżyserka Anne Fontaine znalazła się w kręgu mojego zainteresowania dawno temu za sprawą filmu "Dziewczyna z Monako". Niestety szybko odkryłem, że był to udany przypadek, a nie jej normalna forma twórcza. Zazwyczaj Fontaine okazuje się jedynie mniej lub bardziej sprawną filmową rzemieślniczką. W przypadku "Marvin ou la belle éducation" jest w górnych rejestrach swoich zdolności.
Dolan zapewne lepiej oddałby młodzieńczy egocentryzm i więcej miejsca poświęcił na dekonstruowaniu poszczególnych relacji. Fontaine patrzy na doświadczenia bohatera z szerszej perspektywy. Jest mocniej zainteresowana przenikaniem się osobistych doświadczeń z twórczą fikcją. Dlatego lepiej wypadają tu sceny ze starczym Marvinem, z prac nad sztuką i z jego relacji z innymi twórcami/artystami. Tracą na tym jednak relacje bohatera z matką i ojcem, co w końcówce będzie miało swoje negatywne konsekwencje.
"Marvin..." to kino solidne. Jednak zbyt bezpieczne, a przez to za mało wyraziste. Nie ma własnego charakteru. Za jakiś czas będę pamiętał z niego tylko tyle, że wystąpiła w nim Isabelle Huppert.
Ocena: 6
Komentarze
Prześlij komentarz