Thirteen Lives (2022)
Ron Howard ostatnio nie był przeze mnie zbytnio lubianym reżyserem. Od czasów "Hana Solo" żaden nakręcony przez niego film nie przypadł mi do gustu. Miło więc, że teraz to się zmieniło.
"Trzynaście żyć" to film przypominający niedawną historię dramatycznej walki o uratowanie grupy chłopców, którzy w tajskich górach utknęli w jaskiniach, gdy niespodziewanie przedwcześnie spadł deszcz monsunowy odcinając drogę ewakuacji.
Howard postawił na procedural. Jego film skupia się przede wszystkim na działaniach ratowników, kolejnych planach i podejściach. To w sumie była dobra strategia. Sprawdziła się głównie dlatego, że Howard w końcu przypomniał sobie, że potrafi dobrze pracować na planie. Sceny z nurkami pokonującymi kolejne niebezpieczne punkty zrobione są bez zarzutu. Naprawdę oglądając je można poczuć zaciskającą się panikę wywołaną klaustrofobią.
Jednak takie podejście ma też swoje wady. Postacie są mocno zredukowane. To, że część z nich coś sobą reprezentuje, jest w dużej mierze zapewnione castingiem. Rozpoznawalne twarze nadają bohaterem indywidualizmu, którego brakuje im tak naprawdę w scenariuszu. Film jest też przesadnie wydłużony. To dodatkowo rzuca się w oczy, kiedy po raz dziesiąty pojawia się ten sam napis "chamber 3". Wycięcie co najmniej pół godziny pozwoliłoby podkręcić nie tylko tempo, ale i napięcie.
Ocena: 6
"Trzynaście żyć" to film przypominający niedawną historię dramatycznej walki o uratowanie grupy chłopców, którzy w tajskich górach utknęli w jaskiniach, gdy niespodziewanie przedwcześnie spadł deszcz monsunowy odcinając drogę ewakuacji.
Howard postawił na procedural. Jego film skupia się przede wszystkim na działaniach ratowników, kolejnych planach i podejściach. To w sumie była dobra strategia. Sprawdziła się głównie dlatego, że Howard w końcu przypomniał sobie, że potrafi dobrze pracować na planie. Sceny z nurkami pokonującymi kolejne niebezpieczne punkty zrobione są bez zarzutu. Naprawdę oglądając je można poczuć zaciskającą się panikę wywołaną klaustrofobią.
Jednak takie podejście ma też swoje wady. Postacie są mocno zredukowane. To, że część z nich coś sobą reprezentuje, jest w dużej mierze zapewnione castingiem. Rozpoznawalne twarze nadają bohaterem indywidualizmu, którego brakuje im tak naprawdę w scenariuszu. Film jest też przesadnie wydłużony. To dodatkowo rzuca się w oczy, kiedy po raz dziesiąty pojawia się ten sam napis "chamber 3". Wycięcie co najmniej pół godziny pozwoliłoby podkręcić nie tylko tempo, ale i napięcie.
Ocena: 6
Komentarze
Prześlij komentarz