(2017) الجميلة والكلاب

Można już chyba mówić o nowym nurcie w kinie arabskim i irańskim. "Piękna i bestie" mocno skojarzyła mi się z "Disappearance" Alego Asgariego. W obu przypadkach mamy parę bohaterów, którzy podczas jednej nocy spotkają się z brutalną obojętnością i biurokratyczny terrorem. Oba, choć mocno osadzone w realiach krajów, w których rozgrywa się akacja, jednocześnie są opowieściami uniwersalnymi, które doskonale zostaną zrozumiane pod każdą szerokością geograficzną. Różni je jedynie wykonanie. "Piękna i bestie" jest filmem po prostu dużo lepszym.



Historia zgwałconej przez policjantów kobiety, który podczas nocy tułać się będzie od szpitala do komisariatu do biura prokuratora, pozornie nie wydaje się zbyt atrakcyjna. Reżyserka czyni ją taką poprzez to, jak ją opowiada. Kluczem do sukcesu okazała się surowość i teatralność. To drugie może dziwić. Często "teatralność" jest stosowana jako epitet mający w kontekście filmu negatywne konotacje. Tu jednak jest inaczej. W połączeniu z prostym, bardzo surowym przekazem, któremu daleko do taniego sensacjonizmu, tworzy to mieszankę, która emocjonalnie robiła na mnie piorunujące wrażenie. Z jednej strony obserwowałem bowiem sceny, które były tak wiarygodne, że z łatwością przychodziło mi uwierzenie, że mogłyby mieć naprawdę miejsce nie tylko w Tunezji ale też w Polsce. Kiedy personel medyczny nie chce ją przyjąć, kiedy zasłania się procedurami, by umyć ręce i nie plątać się w niewygodną sprawę, współuczestniczyłem w bólu bohaterki i chwilami z trudem mogłem spokojnie wysiedzieć na widok tego, z czym musiała się zmagać. Teatralność ma tu ten sam charakter, co w starym amerykańskim kinie typu "Dwunastu gniewnych ludzi". Prowadzi więc do wzmocnienia reakcji emocjonalnej i w naturalnym sposób skłania do refleksji. Podobną funkcję pełni też podział filmu na ponumerowane części. Pozwala to reżyserce nie pokazywać niektórych rzeczy, co tylko sprawia, że wyobraźnia intensywniej pracuje.

Teatralność czyni też z "Pięknej i bestii" przypowieść alegoryczną o budzącej się obywatelskiej samoświadomości. Tuż po gwałcie kobieta jest ogarnięta paniką. Nie wykazuje zbytniej skłonności do walki o to, by sprawcy zostali ukarani. Gdyby nie mężczyzna, którego praktycznie nie zna, trudno powiedzieć, jakby się ta noc skończyła. Raczej dość szybko zrezygnowałaby z próby zmuszenia organów władzy do zajęcia się jej sprawą. To on pcha ją do działania. To przez niego zostanie skonfrontowana z absurdalną obojętnością i zdeterminowaną lojalnością policji do chronienia swoich. Ba, w pewnym momencie kobieta usłyszy, że domagając się postawienia policjantów w stan oskarżenia działa niepatriotycznie, ponieważ podkopuje zaufanie obywateli do podstawowych elementów systemu. Jednak ból i cierpienie, jakiego podczas tej nocy doznaje kobieta, przynosi odmienne od zamierzonych skutki. Po przekroczeniu pewnego progu, budzi się w niej upór. Odkrywa siłę w tym, że nie ma już nic do stracenia. W ten sposób reżyserka filmu świetnie pokazuje, że opresyjny system, jeśli nie będzie potrafił zapanować nad sobą samym, doprowadzi tych, których chce kontrolować i którymi chce manipulować do takiej desperacji, że w efekcie straci wpływ na ludzi. Reżyserka przekazuje ją prostym lecz dobitnym językiem, w sposób tak sugestywny, że mądrość pozostanie z widzem na długo po zakończeniu seansu.

Ocena:8

Komentarze

Chętnie czytane

Hvítur, hvítur dagur (2019)

An Affair to Die For (2019)

One Last Thing (2018)

Paradise (2013)

Tracks (2013)